Bułgaria, Rumunia i kraje bałtyckie są podatne na szok ekonomiczny - piszą w najnowszym raporcie analitycy agencji ratingowej Moody?s. Zagrożenia dla stabilności tych gospodarek dopatrują się przede wszystkim w wysokich deficytach na rachunkach bieżących, które są rekordowe wśród państw Unii Europejskiej.

W ubiegłym roku różnica między wartością eksportu i importu oraz rozbieżność w wysokości przepływów finansowych na Łotwie była równa 21,8 proc. krajowego PKB. Deficyt był nieco niższy w Bułgarii i wyniósł 16,3 proc. produktu krajowego. Wśród pięciu wschodnioeuropejskich krajów, które Moody?s uważa za "zagrożone", najmniejszy deficyt ma Rumunia - wzrósł w 2006 r. do 10,7 proc. PKB.

Gospodarki mogą się zachwiać również ze względu na "eksplozję zadłużenia". Wartość zaciągniętych kredytów podskoczyła w minionym roku we wszystkich krajach - od 14 proc. w Bułgarii do 58 proc. na Łotwie.

Na domiar złego banki centralne Bułgarii oraz krajów bałtyckich nie mają instrumentu, który pozwoliłby na szybkie dostosowanie się do nowych warunków. Te państwa mają bowiem waluty sztywno powiązane z euro. Łotwa, na skutek gwałtownej deprecjacji łata w ubiegłym tygodniu, musiała już ratować jego kurs i sprzedawać wspólną walutę.

Analitycy Moody?s zaznaczają, że chociaż wschodnioeuropejskim gospodarkom (przede wszystkim bardzo szybko rozwijającym się krajom bałtyckim) grozi przegrzanie koniunktury, to ewentualny kryzys na pewno nie będzie aż tak głęboki jak azjatycki dziesięć lat temu. - Członkostwo tych państw w Unii Europejskiej oznacza, że mają one dostęp do bardzo stabilnego źródła finansowania - pisze w raporcie agencja.