surowcowych. Można jednak powiedzieć z dużą dozą pewności,
że większość uczestników rynku chciałaby wzrostów - widać to chociażby po przebiegu końcówek kilku ostatnich sesji. Postronny widz mógłby odnieść wrażenie,
że inwestorzy - widząc, iż w trakcie sesji nie ma większej podaży i w związku z tym nie ma się czego obawiać - przystępują do zmasowanych zakupów w drugiej części dnia.
Skutek jest taki, że polska
giełda należy w ostatnich dwóch tygodniach do najsilniejszych rynków na świecie (!). Owszem, ustępujemy rynkowi chińskiemu, ale bijemy niemal wszystkie giełdy w naszym regionie. Podobnie jak w trakcie ubiegłorocznej wiosennej korekty fundusze inwestycyjne nie zanotowały znaczących odpływów, szybko więc ruszyły do zakupów, by zagospodarować gotówkę odłożoną na bok właśnie na wypadek umorzeń. To tłumaczy część siły rynku, ale nie wolno zapominać o doskonałych danych makroekonomicznych - lutowy wzrost produkcji przemysłowej na poziomie 13 proc. był spodziewany, ale stanowi jawny dowód siły polskiej gospodarki. Możemy spodziewać się wzrostu oczekiwań inwestorów co do zysków spółek w najbliższych kwartałach - co oczywiście stanowić będzie dodatkowy czynnik ryzyka, bo spółkom coraz trudniej przebić będzie coraz bardziej wyśrubowane prognozy analityków?
Największym wygranym ostatnich tygodni jest zdecydowanie sektor detaliczny: Alma, Kruk, Artman, Intersport - wszystkie te spółki dały zarobić po co najmniej 50 proc. w ciągu półtora miesiąca. I choć perspektywy sektora detalicznego są niewątpliwie pozytywne, a branża ta była jednym z moich "typów" na cały rok 2007, to zaczynam zadawać sobie pytanie, czy przy C/Z zbliżającym się do 30 inwestorzy nie dyskontują przypadkiem zbyt wiele?