Private banking to sprawa bardzo osobista (żeby nie powiedzieć: prywatna). Dlatego wszelkie definicje, porównania, zestawienia praktycznie niewiele wnoszą. Fundamentem dobrego private bankingu jest rekomendacja, czyli zaufanie. Na zaufaniu wszystko się zaczyna i wszystko się kończy. Pieniądze są tłem?
Zaskakujący jest fakt, że banki detaliczne obsługują trzy razy więcej ludzi, którzy spełniają kryteria klienta zamożnego, niż instytucje finansowe oferujące usługę private bankingu. To zjawisko ma kilka powodów. W większości przypadków private banking powstawał przy bankach uniwersalnych, by lepiej obsługiwać zamożnego klienta. Private bankierzy stale przeszukują bazy swojego banku, by odnaleźć perły - zamożnych, wymagających klientów. To zadanie dziecinnie proste dla banku, gdy zna się wartość aktywów klienta, jego przepływy na rachunku, wartość posiadanych kredytów czy obrotów jego firmy, ale... "Ale" jest bardzo wiele. Największym utrudnieniem jest przezorność osób zamożnych, które swoje oszczędności dywersyfikują, inwestując je przez kilka instytucji finansowych.
Banki nie wiedzą, ile pieniędzy ich klient ulokował u konkurencji. Jeżeli mimo wszystko w jednej instytucji ulokował na tyle dużo, by trafić pod opiekę private bankierów, to nie zawsze ma ochotę zapłacić więcej za rachunek, zmienić osobę go obsługującą, zmienić miejsce obsługi, i - co może najtrudniejsze - przyznać się przed swoim środowiskiem i samym sobą, że jest się osobą zamożną.
Zupełnie zaskakujące jest powszechne zachowanie ludzi, którzy chcą wziąć 300 tysięcy złotych kredytu hipotecznego w konfrontacji z osobami, które mają 300 tysięcy złotych do zainwestowania. Pierwsi schodzą zelówki po bankach i pośrednikach, by ich rata kredytowa była o 50 złotych niższa. Chodzą, zadają pytania, zbierają ulotki i próbują porównywać oferty, które nie są porównywalne. Kiedy ten sam człowiek nie ma już kredytu, a jego oszczędności wynoszą 300 tysięcy złotych - co robi? Trzyma je w macierzystym banku z pełną świadomością, że można lepiej, ale tłumaczy brak efektywności swoich inwestycji brakiem czasu i potrzebą bezpieczeństwa majątku życia. Już nie poświęca tyle czasu i energii, które poświęcił na poszukiwanie o 50 złotych niższej raty kredytowej (mimo że tym razem może tracić nawet 3 tysiące złotych miesięcznie)!
Krezusi, rentierzy oraz lwiątka