Rynek akcji ma za sobą tygodnie silnych wahań. Najpierw gwałtowne spadki sprowadziły WIG20 w okolice tegorocznego minimum (3149 pkt), by później doszło do równie silnego odbicia, w efekcie którego indeks zbliżył się do lutowych szczytów. Zmianom nastrojów towarzyszyło odwrócenie zapatrywań inwestorów na czynniki fundamentalne. Najpierw kursy akcji na warszawskiej giełdzie zanurkowały w ślad za tym, jak rynki amerykańskie przestraszyły się nagle niekorzystnych informacji z gospodarki, które przez długi czas zresztą ignorowały. W ostatnich tygodniach obawy ustąpiły już miejsca powrotowi optymizmu. Karkołomna wydaje się próba odgadnięcia tego, czy w kolejnych tygodniach rynki zapomną całkiem o zagrożeniach (tak jak to działo się przez wiele miesięcy), czy może słowo "recesja" ponownie wystraszy inwestorów w USA, a w ślad za tym także w Polsce.
Historia daje pewną
przewagę bykom
Warto wobec tego zastanowić się, czy jakieś wskazówki co do kierunku zmian WIG20 daje jego ostatnie zachowanie na tle historycznych zależności. O tym, że szukanie prawidłowości w zachowaniu indeksu ma sens, przekonuje fakt, że obecne odbicie WIG20 zostało zapowiedziane przez formację przenikania na wykresie tygodniowym. Przed dwoma tygodniami pisaliśmy, że w przeszłości sprawdzała się ona z prawdopodobieństwem bliskim 80 proc.
Tym razem już trudniej znaleźć równie wiarygodne wskazówki. Sprawdziliśmy, jak w przeszłości WIG20 zachowywał się po trzech tygodniach, w trakcie których wzrost od najniższego poziomu do najwyższego przekroczył 10 proc., i przynajmniej ostatni z tych trzech tygodni był wzrostowy (z taką właśnie sytuacją mamy obecnie do czynienia - wzrost od dołka do maksimum przekroczył 12 proc.). Jeśli chodzi o wskazówki na pierwszy tydzień po takiej serii silnych zwyżek, to są dokładnie równe szanse na to, że WIG20 wzrośnie, jak i na to, że spadnie. Więcej można się dowiedzieć z analizy tego, co działo się w kolejnych trzech tygodniach po serii wzrostów. W tym przypadku prawdopodobieństwo kontynuacji zwyżki wynosi już 65 proc.