Zastąpienia złotego przez euro nie chce niemal trzy piąte Polaków. Powody są różne. Za najbardziej istotny uchodzi obawa, że przy okazji zamiany złotego na euro czekałyby nas ukryte podwyżki cen. W innych krajach takie podwyżki nie powodowały wzrostu inflacji, natomiast psuły humory tym, którzy chodzili na codzienne zakupy po pieczywo albo mleko (ceny najtańszych towarów przy takiej okazji zmieniać najłatwiej).
Warto jednak zdawać sobie sprawę z tego, że zastąpienie krajowej waluty europejską będzie miało z naszego punktu widzenia ogromne zalety. Nasze firmy i banki, a za ich pośrednictwem i my sami, uzyskamy dostęp do ogólnoeuropejskiego rynku finansowego. Dzięki temu to "ich" oszczędności będą w dużej części finansowały nasze inwestycje czy po prostu zakupy na kredyt. A warto pamiętać, że tych oszczędności potrzebujemy całkiem sporo.
Przyjęcie euro będzie oczywiście oznaczało, że nie będziemy sami decydować o poziomie stóp procentowych obowiązujących w eurolandzie, w tym w Polsce (choć nasz przedstawiciel będzie brał w tym udział). Ale też inflacja nie będzie dla nas wówczas specjalnym problemem. Martwić się o nią powinni raczej we Frankfurcie. Tam zaś będą patrzeć przede wszystkim na największe gospodarki, a nie na małe kraje, jak Polska.
Wniosek? Po wejściu do strefy euro możemy się spodziewać niższych stóp procentowych niż mielibyśmy, zachowując złotego.
Być może trzy piąte przeciwników euro w Polsce jeszcze o tym po prostu nie wie.