Co się dzieje z inwestycjami?

Rozpoczęty w 2006 roku nowy cykl inwestycyjny w polskiej gospodarce ma duże szanse na co najmniej dwu-trzyletnią kontynuację. Okoliczności w gospodarce światowej są sprzyjające

Aktualizacja: 22.02.2017 23:52 Publikacja: 27.03.2007 09:30

Znaczenie procesów inwestycyjnych w gospodarce jest ogromne i nikogo nie trzeba o tym przekonywać. Odtwarzanie i unowocześnianie majątku produkcyjnego, nabywanie licencji i innych własności intelektualnych są niezbędne do utrzymania wzrostu produkcji dóbr i usług, do poprawy konkurencyjności, a w dalszej kolejności do wzrostu gospodarczego i zwiększania dobrobytu. W epoce nasilania się konkurencji międzynarodowej i wdzierania się gospodarki globalnej do coraz to nowych obszarów działalności gospodarczej, przyspieszone inwestowanie staje się absolutnie niezbędne. Między innymi z tego powodu relacja inwestycji do PKB (stopa inwestycji) w Chinach, najbardziej dynamicznej gospodarce świata, od pewnego czasu przekracza 40 procent.

Powód do niepokoju

W ostatnich kilku latach procesy inwestycyjne w Polsce były obserwowane z dużym niepokojem z powodu utrzymywania się ich na niskim poziomie. W trzech kolejnych latach, od 2001 do 2003 roku, wartość nakładów inwestycyjnych na środki trwałe kurczyła się. W efekcie stopa inwestycji obniżyła się z 23,7 proc. w roku 2000 do zaledwie 18,1 proc. w roku 2004, a realna wartość nakładów inwestycyjnych z roku 2000 została przekroczona dopiero w 2006 roku.

Po zapaści z lat 2001-2003, inwestycje zaczęły się odradzać. W ciągu całego 2004 roku tempo wzrostu wyniosło 6,4 proc., a w IV kwartale aż 8,6 proc. Przyspieszanie tempa wzrostu inwestycji w kolejnych kwartałach 2004 roku rozbudziło nadzieje analityków na jego kontynuację w roku 2005. Tymczasem wzrost inwestycji w I kwartale 2005 roku wyniósł zaledwie 1,2 proc., a w II kwartale 3,9 proc. Spowodowało to konsternację obserwatorów życia gospodarczego i szerokie dyskusje nad poprawnością statystyki państwowej. Nikt nie potrafił znaleźć przekonujących przyczyn nagłego obniżenia się chęci przedsiębiorstw do inwestowania, i to w okresie bardzo sprzyjającym dla inwestycji. Dały się bowiem odczuć pierwsze korzystne skutki akcesji do Unii Europejskiej, stopy procentowe były coraz niższe, a w dyspozycji przedsiębiorstw pozostawała coraz większa część nierozdysponowanych zysków deponowanych na lokatach bankowych. Należało wówczas raczej oczekiwać boomu inwestycyjnego niż stagnacji.

Uważam, że nie było jednego czynnika zahamowania inwestycji, lecz wiele rozmaitych powodów. Intensywnemu inwestowaniu nie sprzyjała niepewność w sprawie polityki gospodarczej rządów SLD, wysokie stopy oprocentowania kredytów bankowych, a także oczekiwanie na efekty akcesji do Unii Europejskiej. Ponadto, przedsiębiorcy nie dowierzali trwałości poprawy koniunktury i czekali na potwierdzenie optymistycznych sygnałów. Te z kolei pojawiały się nieśmiało.

Długo oczekiwane rzeczywiste ożywienie w inwestycjach nastąpiło dopiero w 2006 roku. Począwszy od II kwartału tempo wzrostu inwestycji stało się dwucyfrowe. Dzięki temu inwestycje w 2006 roku stały się czynnikiem wzrostu gospodarczego o podobnej sile oddziaływania do eksportu i spożycia. Cały rok zamknął się stopą inwestycji 20,1 proc., co nie oznacza jeszcze jej powrotu do poziomu z 2001 roku (wynoszącego 20,7 proc.).

Zaskoczenie

Ogłoszone pod koniec roku przez GUS dane z trzech kwartałów 2006 roku nie zapowiadały znaczącego wzrostu stopy inwestycji - w okresie styczeń - wrzesień wyniosła ona zaledwie 16,4 proc. Nie jest to informacja zaskakująca, w obecnej dekadzie bowiem, w obliczeniach rachunków narodowych przez GUS, na IV kwartał przypada około 40 procent rocznych inwestycji. Wstępne dane o PKB i jego elementach w 2006 roku opublikowane przez GUS pozwalają na oszacowanie stopy inwestycji w IV kwartale na niepełna 30 procent.

Niska stopa inwestycji może stanowić przeszkodę nie tyle w osiągnięciu przez gospodarkę wysokiego tempa wzrostu produkcji, ile w utrzymywaniu go przez dłuższy okres oraz w przyspieszaniu wzrostu. Przy wysokim stopniu wykorzystania zdolności produkcyjnych przedsiębiorstwa mają bowiem problem z ciągłością produkcji. Rozkład inwestycji w kwartałach jest w Polsce co najmniej zaskakujący, a jego realność jest mało prawdopodobna. Trudno przypuszczać, by aż 40 procent rocznych nakładów inwestycyjnych było ponoszonych w IV kwartale, kiedy z uwagi na sezon zimowy poziom aktywności gospodarczej raczej spowalnia niż przyspiesza. Należy przypuszczać, że za oczywistą anomalią statystyczną stoi system rozliczania inwestycji. Przedsiębiorstwa dopiero przed końcem roku rozliczają inwestycje z całego roku, również te, na które środki wydatkowano w poprzednich kwartałach.

Ukształtowany historycznie taki kwartalny rozkład inwestycji prowadzi do opóźnionej w czasie oceny koniunktury gospodarczej, jeżeli ocena taka dokonywana jest tylko w oparciu o dostępne statystyki z zakresu rachunków narodowych bez wzięcia pod uwagę opisanej tu "sezonowości" inwestycyjnej.

Ach te statystyki

Statystyczna sezonowość inwestycji w kwartałach pokazuje, jak kłopotliwą kategorią są inwestycje w rachunkach narodowych. Innym poważnym kłopotem w pomiarze statystycznym jest potrzeba szacowania około 40 proc. wydatków inwestycyjnych (podejmowanych przez mniejsze podmioty gospodarcze), podczas gdy tzw. twarde informacje pochodzące ze sprawozdań statystycznych dotyczą około 60 procent nakładów na środki trwałe prowadzonych na ogół przez większe przedsiębiorstwa, samorządy czy budżet centralny.

Jakość szacunku poziomu inwestycji w skali kraju zależy zatem od precyzji szacunków inwestycji w dużej liczbie mniejszych przedsiębiorstw. Przedsiębiorstwa takie są zobowiązane do sporządzania sprawozdań statystycznych dopiero po upływie roku. Badania statystyczne pozwalające na ocenę bieżących procesów inwestycyjnych są prowadzone na stosunkowo niewielkiej próbie.

Problemy z szacowaniem nakładów na środki trwałe wynikają z nieregularności działalności inwestycyjnej przedsiębiorstw. Działalność ta nie jest prowadzona regularnie. W niektórych przedsiębiorstwach inwestuje się dużo w krótszych okresach, a później przez pewien czas wcale się nie inwestuje. W innych - inwestuje się regularnie. Często wartość inwestycji zmienia się z roku na rok w przedsiębiorstwach i sektorach. Bywają okresy, że duże przedsiębiorstwa inwestują intensywnie, a mniejsze wcale, i odwrotnie. Brak regularności utrudnia szacowanie rozmiarów inwestycji, tylko w niewielkim stopniu można opierać się bowiem na zaszłości lub na historycznych trendach.

W najbliższej przyszłości należy oczekiwać dalszego umacniania się tempa wzrostu inwestycji. Polskie przedsiębiorstwa najwyraźniej kreują wyraźne cykle inwestycyjne, kierując się nie do końca jasnymi i zgłębionymi motywacjami. Cykle te nie całkiem pokrywają się z cyklami koniunktury makroekonomicznej i mają bardziej od nich wyraziste amplitudy wahań. Byliśmy świadkami silnego boomu inwestycyjnego w II połowie lat 90., po czym nastąpiła kilkuletnia zapaść. Podobna sytuacja ma szanse powtórzyć się w obecnie. Rozpoczęty w 2006 roku nowy cykl inwestycyjny ma duże szanse na co najmniej 2-3-letnią kontynuację. Okoliczności w gospodarce światowej są sprzyjające, a w Polsce zauważalnie obniża się ryzyko inwestycyjne.

fot. Anna Węglewska

Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy