Znaczenie procesów inwestycyjnych w gospodarce jest ogromne i nikogo nie trzeba o tym przekonywać. Odtwarzanie i unowocześnianie majątku produkcyjnego, nabywanie licencji i innych własności intelektualnych są niezbędne do utrzymania wzrostu produkcji dóbr i usług, do poprawy konkurencyjności, a w dalszej kolejności do wzrostu gospodarczego i zwiększania dobrobytu. W epoce nasilania się konkurencji międzynarodowej i wdzierania się gospodarki globalnej do coraz to nowych obszarów działalności gospodarczej, przyspieszone inwestowanie staje się absolutnie niezbędne. Między innymi z tego powodu relacja inwestycji do PKB (stopa inwestycji) w Chinach, najbardziej dynamicznej gospodarce świata, od pewnego czasu przekracza 40 procent.
Powód do niepokoju
W ostatnich kilku latach procesy inwestycyjne w Polsce były obserwowane z dużym niepokojem z powodu utrzymywania się ich na niskim poziomie. W trzech kolejnych latach, od 2001 do 2003 roku, wartość nakładów inwestycyjnych na środki trwałe kurczyła się. W efekcie stopa inwestycji obniżyła się z 23,7 proc. w roku 2000 do zaledwie 18,1 proc. w roku 2004, a realna wartość nakładów inwestycyjnych z roku 2000 została przekroczona dopiero w 2006 roku.
Po zapaści z lat 2001-2003, inwestycje zaczęły się odradzać. W ciągu całego 2004 roku tempo wzrostu wyniosło 6,4 proc., a w IV kwartale aż 8,6 proc. Przyspieszanie tempa wzrostu inwestycji w kolejnych kwartałach 2004 roku rozbudziło nadzieje analityków na jego kontynuację w roku 2005. Tymczasem wzrost inwestycji w I kwartale 2005 roku wyniósł zaledwie 1,2 proc., a w II kwartale 3,9 proc. Spowodowało to konsternację obserwatorów życia gospodarczego i szerokie dyskusje nad poprawnością statystyki państwowej. Nikt nie potrafił znaleźć przekonujących przyczyn nagłego obniżenia się chęci przedsiębiorstw do inwestowania, i to w okresie bardzo sprzyjającym dla inwestycji. Dały się bowiem odczuć pierwsze korzystne skutki akcesji do Unii Europejskiej, stopy procentowe były coraz niższe, a w dyspozycji przedsiębiorstw pozostawała coraz większa część nierozdysponowanych zysków deponowanych na lokatach bankowych. Należało wówczas raczej oczekiwać boomu inwestycyjnego niż stagnacji.
Uważam, że nie było jednego czynnika zahamowania inwestycji, lecz wiele rozmaitych powodów. Intensywnemu inwestowaniu nie sprzyjała niepewność w sprawie polityki gospodarczej rządów SLD, wysokie stopy oprocentowania kredytów bankowych, a także oczekiwanie na efekty akcesji do Unii Europejskiej. Ponadto, przedsiębiorcy nie dowierzali trwałości poprawy koniunktury i czekali na potwierdzenie optymistycznych sygnałów. Te z kolei pojawiały się nieśmiało.