Od trzech sesji WIG20 przeżywa korektę. Wczoraj indeks zanotował poziom najniższy od czterech sesji. Zdarzyło się to pierwszy raz od początku marca. Początkowe objawy słabnięcia byków pojawiły się już w zasadzie 22 marca, kiedy to z jednej strony indeks zyskał 2 proc., ale od dziennego maksimum oddalił się o 1,1 proc. Przypieczętowaniem początku korekty była formacja zasłony ciemnej chmury z 26 marca. Od tego momentu WIG20 stopniowo opada. Wczoraj indeks wkroczył w strefę wsparcia, w której byki pokładają zapewne duże nadzieje na powstrzymanie korekty. Chodzi o lukę hossy w przedziale 3411-3464 pkt. Wczoraj spadki już nadszarpnęły niemałą część tej strefy, w wyniku czego luka skurczyła się do wysokości 3432 pkt. Czy potencjał spadków już się wyczerpał? Z tak radykalnymi wnioskami warto się wstrzymać. Jeżeli na najbliższych sesjach nie uda się utrzymać wsparcia w postaci luki hossy, to szala zwycięstwa zdecydowanie przechyli się na korzyść niedźwiedzi. W tej sytuacji dalsza przecena WIG20 o kilkadziesiąt punktów nie będzie zaskoczeniem. Mało optymistycznie wyglądają wnioski wynikające z sygnałów oscylatora stochastycznego. Już we wtorek wygenerował on sygnał sprzedaży. Ten sam wskaźnik pozwolił przewidzieć problemy z kontynuacją zwyżki w poprzednim tygodniu (o jego skrajnie wysokich wartościach pisaliśmy 23 marca). Rzecz w tym, że dystans oscylatora do strefy wyprzedania jest na tyle duży, że potencjału spadkowego dla WIG20 w zupełności wystarczyłoby na zakrycie wspomnianej luki hossy. Potwierdza to analiza zachowania oscylatora w poprzednich miesiącach. Za każdym razem, gdy oscylator spadł do poziomu takiego jak wczoraj, w perspektywie kilku kolejnych sesji WIG20 pogłębił dołek. Od początku grudnia taki sygnał aż trzy razy zapowiadał silną falę spadkową: na przełomie grudnia i stycznia o 5,2 proc., w pierwszej połowie lutego o 4,7 proc. i wreszcie na początku marca o 4,6 proc. Podobnych strat nie można wykluczyć i tym razem. To na co realistycznie mogą liczyć inwestorzy, to że dalsza korekta będzie równie słaba, jak w końcu stycznia, kiedy to spadek oscylatora stochastycznego do obecnego poziomu zapowiadał zniżkę WIG20 jedynie o 0,8 proc.