Dwie dobre wiadomości zza oceanu rozruszały w piątek inwestorów giełdowych po obu stronach Atlantyku. Okazuje się, że Amerykanie coraz więcej zarabiają i chętnie wydają pieniądze, a aktywność tamtejszego biznesu też jest większa niż prognozowali ekonomiści. Z danych za luty wynika, że dochody i wydatki obywateli USA wzrosły O 0,6 proc. wobec stycznia i są oni w stanie poradzić sobie z drożejącą ropą naftową i malejącą wartością domów. Wydatki konsumentów to dwie trzecie produktu krajowego brutto. O zdrowiu gospodarki ma też świadczyć odczyt wskaźnika NAPM-Chicago, stowarzyszenia menedżerów odpowiedzialnych w firmach za zakupy. W marcu jego wartość wzrosła z 47,9 pkt do 61,7 pkt. Wprawdzie te informacje oddalają perspektywę obniżki stóp procentowych, ale jednocześnie inwestorów prawdopodobnie przestanie na jakiś czas dręczyć zagrożenie recesją. Wzrost indeksów nie utrzymał siź długo. Na początku sesji nowojorskie wskaźniki notowały zwyżki w granicach 0,3-0,4 proc. W połowie dnia już traciły na wartości.
Wieści ze Stanów poprawiły nastroje na giełdach europejskich, którym groził najgorszy wynik kwartalny od trzech lat. Indeks Dow Jones Stoxx 600, który początkowo tracił 0,1 proc., poprawił się i miał na plusie 0,2 proc. Wyróżniała się spółka Rio Tinto, trzecia w rankingu górniczych gigantów i niemiecki BASF, największy na świecie producent chemikaliów. Kingfisher, właściciel sklepów Castorama, zyskał ponad 2 proc., gdyż londyńska gazeta "The Times" napisała, że firma ta może zostać przejęta przez konsorcjum z Goldman Sachs na czele. Drożały też niemieckie Commerzbank i Deutsche Bank, kiedy Citigroup ujawnił, że wybiera się do tego kraju na zakupy. Vodafone, największy na świecie operator telefonii komórkowej, był w niełasce. Tracił ponad 3 proc., kiedy poinformował, że w roku finansowym 2008 r. spodziewa się presji ze strony konkurentów i władz regulacyjnych. Z tego powodu spadły ceny akcji Telekom Austria i hiszpańskiej Telefoniki.