Pragnienie nowych informacji

Wartość wskaźnika Chicago PMI zdecydowanie przekroczyła prognozy, co podniosło oczekiwania co do wielkości pozostałych danych. Te były niezłe, ale nie powinny zbyt mocno emocjonować inwestorów, gdyż nie przesądzają o zmianie tendencji w dłuższym terminie. Można bowiem obawiać się większego spowolnienia gospodarki USA

Aktualizacja: 22.02.2017 21:09 Publikacja: 02.04.2007 08:32

Ubiegły tydzień był kolejnym, który uzmysłowił wszystkim, że dzieją się ciekawe rzeczy, których skutki na razie trudno jest jednoznacznie przewidzieć. W jednym tygodniu pojawiło się kilka czynników, które można pogrupować na te, które sprzyjają rynkom akcji oraz te, które zdecydowanie mogą tym rynkom zaszkodzić. Po wypiciu tego słodko-gorzkiego koktajlu danych makroekonomicznych pozostaje pragnienie nowych informacji, bo te, które ostatnio się pojawiły, jedynie zaciemniają obraz sytuacji.

Już początek tygodnia był zaskakujący. W poniedziałek pojawiły się zaskakująco słabe dane o sprzedaży nowych domów w USA. Zaskoczenie było podwójne. Po pierwsze, kilka dni wcześniej opublikowana została wielkość obrotów domami na rynku wtórnym. Tu dane były niezłe, co przyczyniło się do nieśmiałych sugestii, że jednak faktycznie sytuacja na rynku nieruchomości w Stanach Zjednoczonych się normuje i najgorsze mamy za sobą. Po drugie, silny spadek sprzedaży domów na rynku pierwotnym zanotowano już w styczniu i oczekiwano, że dane z lutego będą bardziej pocieszające, a przynajmniej odrobią część styczniowej straty. Stało się inaczej. Zamiast spodziewanej poprawy zanotowano kolejny spadek sprzedaży. Jego skala nie była już tak dotkliwa jak w styczniu, ale oczekiwanego wzrostu nie było. Sytuacja była jeszcze gorsza, gdyż podano także rewizję danych za trzy poprzednie miesiące. Obniżono wcześniej publikowaną sprzedaż o 170 tys. sztuk. Po raz kolejny też spadły ceny i po raz kolejny wzrosła liczba domów oczekujących na nowych właścicieli. Spadek obrotów i wzrost zapasów (wskaźnik wielkości zapasów do wielkości miesięcznej sprzedaży okazał się najwyższy od stycznia 1991 roku) prawdopodobnie wpłynie na dalszą obniżkę cen, co oczywiście nie jest wiadomością pocieszającą. Trzeba też przypomnieć, że ostatnie zawirowania na rynku kredytów hipotecznych o podwyższonym ryzyku sprawią, że część klientów ubiegających się o taki kredyt nie przejdzie przez sito weryfikacyjne, którego oczka ostatnio zdecydowanie zmalały. Szacuje się, że liczba takich kredytów spadnie od 10 do nawet 25 procent.

Po poniedziałkowych danych nadal trzeba się zastanawiać, czy faktycznie problemy na rynku nieruchomości się wyczerpują, czy też jest (była?) to tylko przerwa w większym załamaniu. Wszyscy na razie się pocieszają, że spowolnienie w budownictwie nie rozlewa się i nie psuje pozostałych gałęzi gospodarki. Na razie nie psuje. Spadek cen domów jest czynnikiem wpływającym negatywnie na poziom konsumpcji Amerykanów. Podobnym czynnikiem jest wzrost cen paliw, który obserwujemy od kilku miesięcy. Na razie oba czynniki są po części kompensowane przez nieźle trzymający się rynek pracy i wzrost wynagrodzeń. W efekcie "siła zakupowa" Amerykanów nie zmalała znacznie i nadal konsumpcja ma się dobrze. Na razie...

Opublikowane także w ubiegłym tygodniu dane o zamówieniach na dobra trwałego użytku (okazały się gorsze od prognoz) przypomniały analitykom, że wzrost PKB to nie tylko konsumpcja, ale także inwestycje. U nas, w Polsce akurat nie ma z tym problemu i wzrost o 20 procent robi wrażenie, ale w Stanach są sygnały spowolnienia. Ubiegły rok był jednym z najlepszych pod względem uzyskiwanych przez spółki marż. Wysokie zyski jednak nie przekładały się na znacznie wyższą dynamikę inwestycji. Znaczna część spółek podjęła decyzję, że zamiast inwestować, bardziej racjonalnym rozwiązaniem jest przeznaczenie zysków na wykup własnych akcji. Kwota wyasygnowana na ten cel w ubiegłym roku wyniosła ponad 600 mld dolarów i była o 66 proc. wyższa niż w 2005 r. W tym roku o inwestycje może być znacznie trudniej, gdyż przewidywana średnia marża spadnie, i to znacznie. Prognozuje się, że wśród spółek wchodzących w skład indeksu S&P500 wielkość zysku na akcję w tym roku wzrośnie średnio o 6,8 proc., wobec wzrostu o 16,6 proc. rok wcześniej. Zatem pole do inwestycji się kurczy.Jeden z analityków amerykańskich stwierdził nawet, że nie docenia się obecnie problemu z inwestycjami przedsiębiorstw ze względu na szum związany z rynkiem nieruchomości.

Jak to zgrabnie ujął: "Sytuacja inwestycji przedsiębiorstw jest czynnikiem ryzyka, które znajduje się poniżej poziomu rynkowego radaru". Rynek nie dostrzega zagrożenia w takim stopniu, w jakim powinien, skupiając się wyłącznie na problemie nieruchomości. Jest to o tyle ważne, że spowolnienie w inwestycjach można odebrać jako oznakę sceptycyzmu zarządów co do przyszłości koniunktury, a tu już mamy bardzo blisko do decyzji związanych z zatrudnieniem, a przynajmniej do wyhamowania jego wzrostu, co oczywiście miałoby przełożenie na wielkość konsumpcji, a więc i dynamikę całego PKB.

W tej chwili dynamika wzrostu PKB w USA nie jest pierwszoplanowym problemem, choć oczywiście należy do jednych z ważniejszych. Według najnowszych danych PKB w IV kwartale 2006 roku wzrósł o 2,5 proc., czyli nieco lepiej od prognoz. W piątek pojawiła się wartość wskaźnika aktywności gospodarczej w rejonie Chicago. Była to jedna z miłych niespodzianek. Wartość wskaźnika zdecydowanie przekroczyła prognozy. W efekcie wzrosły oczekiwania co do wielkości wskaźnika ISM, który poznamy w tym tygodniu. Te niezłe dane nie powinny jednak zbyt mocno emocjonować inwestorów, gdyż nie przesądzają one o zmianie tendencji w dłuższym terminie. Tu nadal można (i należy) obawiać się większego spowolnienia.

Niebezpieczeństwo większych kłopotów z dynamiką wzrostu PKB w USA jest o tyle duże, że władze monetarne mają w tej chwili ograniczone pole manewru dla ewentualnego wsparcia rynku gotówką (poprzez poluzowanie polityki pieniężnej). Inflacja wprawdzie nie rośnie, ale utrzymuje cały czas dość wysoką wartość, co może utrudnić podjęcie decyzji o obniżce stóp procentowych. Ocenia się, że być może dojdzie do niej w czerwcu, a i ten scenariusz nie jest przez rynek wyceniany nawet na 50 proc. Przedstawiciele Fedu do znudzenia powtarzają, że najważniejsza jest niska inflacja, a wzrost gospodarczy pozostaje na drugim miejscu. W tym kontekście ciekawie wygląda ostatni wzrost rentowności papierów dłużnych o długim terminie zapadalności. Patrząc na wykres 1. można dojść do wniosku, że o sytuacji w dłuższym terminie może zadecydować poziom wsparcia w okolicy 4,4-4,5 proc. Na razie mieliśmy do czynienia z długotrwałym trendem spadkowym. Obrona wspomnianego wsparcia umożliwi kolejną próbę wyjścia górą z kanału spadkowego oraz pokonania ważnej strefy 5,2-5,3 proc. Pamiętamy także, że w przez wiele miesięcy krzywa dochodowości papierów dłużnych była krzywą odwróconą, co sugerowało, że rynek obawia się recesji. Takie oczekiwania mijały się z tym, co mówili przedstawiciele Fedu o miękkim lądowaniu. Teraz inwersja już nie zachodzi, a więc można uznać, że rynek przyjął do wiadomości, że szybki spadek oprocentowania nie będzie miał miejsca. Jak widać po wykresie, zagrożenie jest znacznie większe, choć jego charakter jest długoterminowy.

Co zrobi Rada Polityki Pieniężnej

W ubiegłym tygodniu obradowała Rada

Polityki Pieniężnej. Zaskoczenia nie było - stopy procentowe pozostały na tym samym poziomie. Zmienia się nieco wymowa komunikatu towarzyszącemu tej decyzji. Jest on nieco bardziej "jastrzębi", co może sugerować, że rada jest coraz bardziej skłonna do zacieśnienia polityki pieniężnej. Dane makroekonomiczne sugerują mocny rozwój gospodarczy - nadal szybko rośnie produkcja przemysłowa, inwestycje oraz sprzedaż detaliczna. To cieszy wszystkich, ale niektórych także martwi, bo tak dynamiczny wzrost gospodarczy (w I kwartale 2007 roku będzie to prawdopodobnie blisko 7 proc.) może wywołać niebezpieczeństwo wzrostu inflacji.

Część członków RPP już od jakiegoś czasu

nawołuje do podjęcia działań prewencyjnych duszących możliwy wzrost cen w zarodku. Na razie owa grupa jest w mniejszości, ale po ostatnim komunikacie wygląda na to, że jej argumenty zaczynają zyskiwać na znaczeniu. Szybko na to odpowiedział rząd ustami szefowej finansów, że nie ma potrzeby podwyżki stóp procentowych. Można mieć tylko nadzieję, że ta różnica zdań wywoła jedynie dyskusję, a nie spięcia między Radą a rządem.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy