The New York Times 30 marca 2007

Coraz większe różnice w wynagrodzeniach

348 tys. USD - tyle dostał w 2005 r. najsłabiej wynagradzany Amerykanin, który należy do elitarnego grona jednego procenta najlepiej zarabiających obywateli USA. Płace najbogatszych miały największy udział w PKB od 1928 r.

Wynagrodzenia 10 proc. najwyżej opłacanych pracowników również miały niespotykany od czasu Wielkiego Kryzysu udział w produkcie krajowym brutto USA. Podczas gdy w 2005 r. przeciętne płace podskoczyły o 9 proc., to biedniejsze 90 proc. społeczeństwa zarobiło średnio o 0,6 proc. mniej niż rok wcześniej. Oznacza to spadek przeciętnej płacy o 172 dolary. Prof. Emmanuel Saez z University of California i prof. Thomas Piketty z Paris School of Economics obliczyli, że w 2005 r. 300 tys. najlepiej opłacanych Amerykanów zarobiło w sumie tyle, co 150 mln najbiedniejszych pracowników. Różnice w wynagrodzeniach między zamożnymi a uboższymi wzrosły od 1980 r. ok. dwukrotnie. Zdaniem Saeza, rozwieranie się nożyc płacowych jest niekorzystne. - Gospodarka rozwija się, ale ze wzrostu PKB korzysta niewielu. Może to rodzić frustrację i mieć daleko idące konsekwencje polityczne - twierdzi profesor.