Zdaniem ministra gospodarki Piotra Woźniaka, projekt zapewnienia sobie przez Polskę dostaw ropy naftowej z basenu Morza Kaspijskiego nie może być już przez nas traktowany jako część strategii energetycznej kraju. Tym samym, rząd prawdopodobnie przestanie traktować go jako sposób na dywersyfikację źródeł, z których czerpiemy ropę. Dlaczego?
Rosja robi swoje
- Z tego, co przekazały media, wynika, że Kazachstan wyraźnie spodziewa się udziału w tym przedsięwzięciu strony rosyjskiej - powiedział wczoraj minister Woźniak. - To zmienia nasze spojrzenie na sam projekt. Gdyby miał on być traktowany jako służący dywersyfikacji źródeł dostaw, to w tej sytuacji traci ten status - wyjaśnił.
Jego zdaniem, nie musi to od razu oznaczać, że strona polska całkowicie wycofa się z kaspijskiego przedsięwzięcia. - To nadal może być dobry projekt, pod warunkiem opłacalności finansowej - powiedział Piotr Woźniak. Dodał, że decyzje o udziale w budowie magistrali kaspijskiej będą zależały od poszczególnych polskich spółek. Jednak ze strony ekspertów branży paliwowej pojawiają się głosy, że bez rządowego wsparcia projekt ten może być komercyjnie nieopłacalny. Tymczasem z wypowiedzi ministra Woźniaka wynika, że projekt budowy magistrali jest jeszcze na wstępnym etapie. Szef resortu gospodarki zaznaczył, że każda możliwość dostarczania ropy do naszego kraju "zawsze ma swoją wartość".
O projekcie przedłużenia ropociągu Odessa-Brody do Płocka lub Gdańska od dłuższego czasu mówiło się jako o sposobie na uniezależnienie Polski od dostaw tego surowca z Rosji. Magistrala ta miała nie tylko zapewniać nam dostawy do kraju, ale też umożliwiać tranzyt surowca do krajów Europy Zachodniej.