Od dłuższego czasu przedstawiciele banku centralnego sygnalizują, że o przyszłych decyzjach władz monetarnych zdecydują dane o kondycji polskiej gospodarki, w tym przede wszystkim rynku pracy. Coraz więcej mówi się o wydajności pracy i jej związku z płacami, a więc o jednostkowych kosztach pracy.
Co ciekawe, jednocześnie zaskakująco niewiele uwagi poświęca się zróżnicowaniu dynamiki kosztów pracy w przemyśle oraz w całej go- spodarce. W pierwszym przypadku wydajność rośnie w imponującym tempie, oscylując wokół 10 procent rok do roku, i chociaż płace stopniowo przyspieszają, wciąż rosną zbyt wolno, by stanowić powód do niepokoju. Z drugiej strony, w całej gospodarce wynagrodzenia już dawno prześcignęły wydajność pracy, co oznacza stopniowy wzrost jednostkowych kosztów pracy.
Zmiany te są kluczowe dla sytuacji, w jakiej znajdują się polskie przedsiębiorstwa. Jeżeli tylko wzrost wynagrodzeń jest kompensowany zwiększającą się wydajnością pracowników, nie powinien on mieć niekorzystnego wpływu na konkurencyjność firm. Co prawda pracodawca musi zapłacić pracownikowi więcej, jednak ponieważ jednocześnie produkcja przeciętnego pracownika jest większa, jednostkowe koszty pracy pozostają bez zmian.
Biorąc to pod uwagę, łatwo zauważyć, że dzięki takim tendencjom polskie firmy działające w przetwórstwie przemysłowym stały się w ostatnich latach bardziej konkurencyjne na rynkach międzynarodowych, co pozwoliło im skutecznie zabiegać o zagranicznych odbiorców. Dynamiczny wzrost wydajności i związany z tym spadek jednostkowych kosztów pracy sprawiły, że nawet aprecjacja złotego po wejściu Polski do Unii Europejskiej nie zagroziła kondycji eksporterów. Ponieważ jednak w pozostałych sektorach (w tym w usługach) wydajność pracy rosła znacznie wolniej, w całej gospodarce jednostkowe koszty pracy stopniowo się zwiększały.
Różnice we wzroście wydajności pracy w sektorach poddanych konkurencji międzynarodowych i tych niepoddanych takiej konkurencji są zjawiskiem naturalnym i w ekonomii zdobyły sobie miano efektu Balassy-Samuelsona (BS). Pomimo oczywistości tego zjawiska warto pamiętać, że przez ostatnie lata efekt BS był w Polsce słabo widoczny. Według niektórych szacunków, inflacja była z tego tytułu wyższa o zaledwie 0,5 punktu procentowego, a nie brakuje nawet głosów sugerujących, że ten efekt wcale nie występował. Warto wspomnieć, że zaledwie kilka lat wcześniej przypuszczano, że mechanizm Balassy-Samuelsona powiększy wskaźnik CPI przynajmniej o 2 punkty i dlatego będzie istotnym czynnikiem utrudniającym realizację celu inflacyjnego.