Dwie strony medalu jednostkowych kosztów pracy

Bardziej konkurencyjne firmy rozszerzyły działalność, a przez to również przyczyniły się do poprawy kondycji finansów państwa

Aktualizacja: 22.02.2017 20:03 Publikacja: 03.04.2007 09:54

Od dłuższego czasu przedstawiciele banku centralnego sygnalizują, że o przyszłych decyzjach władz monetarnych zdecydują dane o kondycji polskiej gospodarki, w tym przede wszystkim rynku pracy. Coraz więcej mówi się o wydajności pracy i jej związku z płacami, a więc o jednostkowych kosztach pracy.

Co ciekawe, jednocześnie zaskakująco niewiele uwagi poświęca się zróżnicowaniu dynamiki kosztów pracy w przemyśle oraz w całej go- spodarce. W pierwszym przypadku wydajność rośnie w imponującym tempie, oscylując wokół 10 procent rok do roku, i chociaż płace stopniowo przyspieszają, wciąż rosną zbyt wolno, by stanowić powód do niepokoju. Z drugiej strony, w całej gospodarce wynagrodzenia już dawno prześcignęły wydajność pracy, co oznacza stopniowy wzrost jednostkowych kosztów pracy.

Zmiany te są kluczowe dla sytuacji, w jakiej znajdują się polskie przedsiębiorstwa. Jeżeli tylko wzrost wynagrodzeń jest kompensowany zwiększającą się wydajnością pracowników, nie powinien on mieć niekorzystnego wpływu na konkurencyjność firm. Co prawda pracodawca musi zapłacić pracownikowi więcej, jednak ponieważ jednocześnie produkcja przeciętnego pracownika jest większa, jednostkowe koszty pracy pozostają bez zmian.

Biorąc to pod uwagę, łatwo zauważyć, że dzięki takim tendencjom polskie firmy działające w przetwórstwie przemysłowym stały się w ostatnich latach bardziej konkurencyjne na rynkach międzynarodowych, co pozwoliło im skutecznie zabiegać o zagranicznych odbiorców. Dynamiczny wzrost wydajności i związany z tym spadek jednostkowych kosztów pracy sprawiły, że nawet aprecjacja złotego po wejściu Polski do Unii Europejskiej nie zagroziła kondycji eksporterów. Ponieważ jednak w pozostałych sektorach (w tym w usługach) wydajność pracy rosła znacznie wolniej, w całej gospodarce jednostkowe koszty pracy stopniowo się zwiększały.

Różnice we wzroście wydajności pracy w sektorach poddanych konkurencji międzynarodowych i tych niepoddanych takiej konkurencji są zjawiskiem naturalnym i w ekonomii zdobyły sobie miano efektu Balassy-Samuelsona (BS). Pomimo oczywistości tego zjawiska warto pamiętać, że przez ostatnie lata efekt BS był w Polsce słabo widoczny. Według niektórych szacunków, inflacja była z tego tytułu wyższa o zaledwie 0,5 punktu procentowego, a nie brakuje nawet głosów sugerujących, że ten efekt wcale nie występował. Warto wspomnieć, że zaledwie kilka lat wcześniej przypuszczano, że mechanizm Balassy-Samuelsona powiększy wskaźnik CPI przynajmniej o 2 punkty i dlatego będzie istotnym czynnikiem utrudniającym realizację celu inflacyjnego.

Tak niewielki efekt był prawdopodobnie związany z niespełnieniem jednego z podstawowych warunków niezbędnych do jego występowania. Otóż możliwość przechodzenia pracowników między sektorami gospodarki była bardzo ograniczona zarówno przez stosunkowo niewielką mobilność samych pracowników, jak i przez niekorzystną sytuację na rynku pracy (niewielki popyt na pracę). Obecnie sytuacja ta powoli zmienia się, a więc i skala wpływu efektu Balassy-Samuelsona na inflację stopniowo się większa. Z czasem rosnące jednostkowe koszty pracy w całej gospodarce (efekt pogorszenia relacji między płacami oraz wydajnością w sektorze usług) będą prowadzić do wzrostu inflacji, a przez to prawdopodobnie również do podwyżek stóp banku centralnego.

Zmiany produktywności będą jednocześnie sprzyjać poprawie sytuacji fiskalnej. Chociaż relatywnie wolny wzrost płac w minionych latach oznaczał, że wpływy z tytułu podatków od osób fizycznych były odpowiednio niższe, efekt ten był częściowo kompensowany przez fakt, iż lepsze wyniki firm przekładały się na wyższe wpływy z tytułu podatku CIT. Bardziej konkurencyjne firmy rozszerzały swoją działalność, a przez to również przyczyniały się do poprawy kondycji finansów państwa. Tendencje te będą prawdopodobnie kontynuowane w najbliższych kwartałach, przy czym towarzyszyć im będą również wyższe wpływy z PIT, między innymi dzięki rosnącym wynagrodzeniom. Dlatego prawdopodobnie czeka nas okres wzrostu krótkoterminowych stóp procentowych, przy jednocześnie wciąż relatywnie niewielkiej podaży obligacji. Biorąc to pod uwagę, wydaje się, że nawet w sytuacji zacieśnienia polityki monetarnej trudno byłoby oczekiwać gwałtownej wyprzedaży na rynku długu.

Starszy ekonomista, Citibank Handlowy

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy