Pierwsza grupa obejmuje takie zjawiska, jak dość powszechnie znane Rajd Świętego Mikołaja czy Efekt Stycznia. Zresztą oba są ze sobą powiązane. Historia pokazuje, że okres od świąt Bożego Narodzenia do Nowego Roku, a potem pierwszy miesiąc roku są czasem zwiększonych szans na osiągnięcie na giełdzie zysków. Wiąże się to przede wszystkim z kwestiami dotyczącymi podatków (chcąc odroczyć płatność podatku na kolejny rok, inwestorzy nie pozbywają się spółek, na których w danym roku zarobili, co ogranicza podaż na parkiecie), zwiększonymi wydatkami konsumentów, które dodatkowo stymulują wypłacane w tym okresie pracownikom bonusy czy też ogólnie optymistycznym nastawieniem do życia. Zwraca się też uwagę, że Rajd Świętego Mikołaja wiąże się z oczekiwaniem na pojawienie się Efektu Stycznia, czyli zwyżki indeksów wynikającej z napływu nowych środków do funduszy inwestycyjnych. Koniec roku to czas podsumowań, więc w mediach często można przeczytać, jak dużo dała zarobić giełda. To przyciąga nowych inwestorów. Chcąc wyprzedzić styczniowy wzrost, część uczestników rynku decyduje się na kupno akcji już w drugiej połowie grudnia.
Na podobnej zasadzie opiera się Efekt Weekendu (Weekend Effect). Historia pokazuje, że w obawie przed pojawieniem się w czasie weekendu niekorzystnych informacji i niemożności natychmiastowego zareagowania na nie ze względu na to, że giełdy w tym czasie nie pracują, inwestorzy często decydują się pozbywać akcji w piątek. Jednocześnie istnieje Efekt Poniedziałku (Monday Effect), który uzależnia zachowanie rynku na pierwszej sesji nowego tygodnia od tego, jak zakończyły się notowania w poprzedzający go piątek. Jeśli ktoś zdecydował się pozbyć akcji przed weekendem, to zapewne chciałby je odkupić taniej. Jeśli więc rynek spadł w piątek, to nie od razu na pierwszej sesji tygodnia pojawi się wzmożony popyt. Raczej czynniki, które skłoniły do pozbycia się walorów na ostatniej sesji tygodnia, będą oddziaływać na pierwszej sesji nowego tygodnia.
Kalendarz narzędziem
inwestora
Układ kalendarza dostarcza zacznie więcej informacji rzutujących na zachowania inwestorów. Najbardziej obawiają się oni października. October Effect wynika z faktu, że właśnie w tym miesiącu w historii następowały krachy na giełdzie. Czarne poniedziałek, wtorek oraz czwartek, kiedy indeksy w USA notowały jedne z największych jednodniowych spadków wszech czasów, wystąpiły właśnie w październiku. Teoria ma jednak bardziej psychologiczną wymowę, niż znajduje potwierdzenie w statystykach.Związana z nią jest zasada Sell in May and Go Away (tzw. Halloween Indicator). Opiera się ona na obserwacji znaczącej dysproporcji występującej między stopami zwrotu z amerykańskiego rynku, jakie można było osiągnąć, trzymając akcje przez 6 miesięcy od maja do października, a kupując je w październiku i pozbywając się w maju. Z badań wynika, że na 36 z 37 branych pod uwagę dojrzałych i rozwijających się rynków akcji taka zasada się sprawdza. Dotyczy ona szczególnie giełd europejskich. Wskazuje się, że w Wielkiej Brytanii jest zauważalna aż od końca XVII wieku. Fachowcy różnią się w tłumaczeniu tego zjawiska. Jedni przyczyn upatrują w wakacjach, które skłaniają do pozbywania się akcji późną wiosną i ograniczają płynność na rynkach w miesiącach letnich. Wykazano wyraźną zbieżność długości okresu wakacyjnego z pojawianiem się Halloween Indicator. Inni wiążą jego pojawianie się z występowaniem Efektu Stycznia, w wyniku którego następuje wzrost notowań w początkach roku. W rezultacie "konsumuje" on sporą część prognozowanej zwyżki na cały rok.
Zachowanie giełdy w styczniu jest dla wielu sposobem na prognozowanie tego, jak wypadnie ona w całym roku (January Barometer). Innym sposobem szacowania koniunktury w Stanach Zjednoczonych w całym roku jest oparcie się na cyklu prezydenckim. Obserwacje z przeszłości wskazują, że najgorszym rokiem dla akcji jest pierwszy rok urzędowania, kiedy skłonność do wprowadzania restrykcji w polityce gospodarczej (szczególnie dotyczącej budżetu) jest największa. Wraz ze zbliżaniem się kolejnych wyborów i chęci przypodobania się elektoratowi zwiększa się chęć do wydawania publicznych pieniędzy.