Już od pięciu tygodni trwa wzrost cen złota na światowych giełdach. Choć wraz z czwartkowym uwolnieniem brytyjskich marynarzy przez Iran znacznie zmalało ryzyko geopolityczne, które wcześniej mogło stwarzać presję na wzrost notowań, to jednak wciąż podgrzewa je słaby dolar. W ostatnich dniach amerykańska waluta - w niej wyrażane są ceny kruszców - wyraźnie straciła do euro i jena z powodu obaw o kondycję gospodarki USA. W czwartek za euro płacono po 1,343 USD, najwięcej od ponad dwóch lat. Uncja złota kosztowała zaś w Nowym Jorku 678,8 dolara, o 1,4 USD więcej niż dzień wcześniej. Od poniedziałku ceny poszły w górę o 1,5 proc. Handel toczył się na trochę mniejszych obrotach niż zazwyczaj ze względu na zbliżające się święta - rynek finansowy za Atlantykiem odpoczywa już od piątku. W maju zeszłego roku uncja złota osiągnęła w Londynie cenę 725,8 USD, najwyższą od 26 lat. W środę firma konsultingowa operująca na rynku metali GFMS przedstawiła prognozy, z których wynika, że wkrótce kruszec może być jeszcze droższy. Analitycy spodziewają się wzrostu popytu - większych zakupów złota ze strony inwestorów obawiających się eskalacji napięć politycznych na świecie, a także chcących ochronić się przed inflacją. Tymczasem produkcja złota spadła w zeszłym roku o 3 proc., do 2471 ton, czyli najniższego poziomu od dziesięciu lat. GMFS spodziewa się w tym roku rekordu, jeśli chodzi o średnioroczne notowania złota.