Rozrzutni boją się celu inflacyjnego

Od pewnego czasu władze monetarne USA zastanawiają się nad wprowadzeniem instytucji celu inflacyjnego do polityki pieniężnej banku centralnego. Obecnie Fed jest statutowo zobowiązany do dbania o stabilne ceny i niskie bezrobocie. Obu zadaniom musi poświęcać tyle samo uwagi

Aktualizacja: 22.02.2017 15:13 Publikacja: 10.04.2007 08:56

Próby zmiany tej strategii podjął się szef Rezerwy Federalnej Ben Bernanke, który zaproponował wprowadzenie elastycznego celu inflacyjnego, co ma być korzystne dla polityki banku centralnego. Specjaliści Fedu są jednak zdania, iż wprowadzenie takiej zmiany będzie wymagało co najmniej cichego poparcia kluczowych przedstawicieli Kongresu, zwłaszcza przewodniczącego komitetu usług finansowych Barneya Franka z partii demokratycznej.

Kongres jako główny

hamulcowy

B. Frank określił już pomysł szefa Fedu jako straszną pomyłkę. Zarzucił mu jednostronne forsowanie celu inflacyjnego kosztem równego traktowania drugiego podstawowego celu, czyli niskiego bezrobocia. Jako drugi zarzut postawił pozbawianie specjalistów od polityki pieniężnej elastyczności, koniecznej do reagowania na liczne wstrząsy gospodarcze. Zaznaczył, iż były szef Fedu, Alan Greenspan, zawsze opierał się celowi inflacyjnemu, gdyż obniżyłby on elastyczność operacyjną banku centralnego. Ponadto brak formalnego celu pomagał mu kontrolować poziom bezrobocia, nie powodujący inflacji. W opinii komentatorów z "Financial Times", obawy kongresmana są jednak chybione.

Piszą oni, iż należy rozróżnić między względnie sztywnym celem, stosowanym np. przez Bank Anglii, a względnie elastyczną formą popieraną przez B. Bernanke. Strategia Banku Anglii polega na osiąganiu celu w perspektywie dwóch lat, co samo przez się nakłada ograniczenia na politykę pieniężną. Propozycja Fedu zaś odnosi się do celu osiąganego w średnim okresie, co daje maksymalną swobodę reagowania na szoki ekonomiczne w zależności od ich istoty i siły.

Kotwica dla oczekiwań

inflacyjnych

Komentatorzy z FT dodają również, iż cel inflacyjny pomoże w lepszym zakotwiczeniu oczekiwań społeczeństwa co do przyszłej inflacji. Im bardziej bowiem oczekiwania są stabilne, tym większą swobodę w cięciu stóp ma bank centralny, jeśli gospodarka napotka wstrząsy spychające produkcję poniżej jej potencjalnego poziomu i napędzające bezrobocie.

Powstaje jednak pytanie, kto jest właściwym adresatem komunikatu banku centralnego USA o zamiarze wprowadzenia celu inflacyjnego. Czy jest nim społeczeństwo amerykańskie?

Społeczne oczekiwania inflacyjne to najważniejsze wyzwanie w polityce banków centralnych. Raz rozpętaną spiralę płacowo-cenową trudno zatrzymać. Jeszcze trudniej jest mierzyć przyszły wzrost płac i cen. Analiza projekcji inflacji i rentowności 10-letnich benchmarkowych obligacji skarbowych nie daje wystarczającej pewności. W tym kontekście bank centralny może odegrać wielką rolę, wiążąc oczekiwania inflacyjne społeczeństwa.

Przezorność

kontra beztroska

W sytuacji, gdy określony jest cel inflacyjny, część społeczeństwa może przyjąć postawy racjonalne i kierować się w żądaniach płacowych wyznaczonym przez bank centralny celem. Nadmierne żądania mogą bowiem zastać ukarane podwyżką stóp procentowych, a następnie bezrobociem. W przypadku postaw nieracjonalnych wprowadzenie instytucji celu inflacyjnego nic nie zmieni.

Problem polega na tym, do jakiego stopnia społeczeństwo amerykańskie może okazać się podatne na edukację polegającą na wprowadzeniu celu inflacyjnego. Doświadczenia z początku lat 80., odzwierciedlające postawy fiskalne Amerykanów, potwierdzają utrzymywanie się bliźniaczych deficytów (budżetowego i handlowego) z wyjątkiem niewielkich nadwyżek budżetowych w latach 1998-2000. Silna korelacja tych deficytów przeczy wnioskom płynącym z ricardiańskiej teorii równoważności. Zakłada ona racjonalne postawy fiskalne społeczeństwa i sugeruje, iż kredyt podatkowy udzielony mu przez państwo powinien skutkować takim samym wzrostem oszczędności prywatnych. To oznaczałoby, iż wahania deficytu budżetowego nie powinny mieć wpływu na bilans handlowy USA z zagranicą. Tak jednak nie jest. Świadczy o tym silna współzależność między obu deficytami.Kongresie, zacznij liczyć!

Postawy fiskalne społeczeństwa amerykańskiego przejawiają się raczej w zachowaniach doraźnych, spontanicznych i niekoniecznie racjonalnych. Popyt konsumpcyjny jest znacznie bardziej wrażliwy na zmiany bieżących dochodów rozporządzalnych niż na dochód stały, osiągany w ciągu całego życia. Również względnie niska stopa oszczędności prywatnych w USA zdaje się potwierdzać tezę, że społeczeństwo będzie mało podatne na edukację płynącą wskutek ustanowienia celu. Kto zatem jest tak naprawdę adresatem komunikatu Fedu o zamiarach jego wprowadzenia?

Wygląda na to, że nie jest nim społeczeństwo amerykańskie, lecz przedstawiciele Kongresu USA, którzy stanowią o wpływach i wydatkach, a zatem o wysokości deficytu federalnego, i którzy niechętnie spoglądają na ograniczenia w tym względzie. Wobec rosnących wydatków na obronę i programy społeczne, które razem będą stanowiły już około 58 proc. budżetu federalnego USA w 2008 roku, oraz pogłębiającego się kryzysu w Zatoce Perskiej i na Bliskim Wschodzie, bank centralny USA postanowił spróbować nałożyć kaganiec na zapędy fiskalne kongresmanów. Dał wyraźny sygnał ostrzegawczy w postaci deklaracji woli nałożenia na siebie dyscypliny pieniężnej.

dr nauk ekonomicznych, ekspert w ministersrwie gospodarki

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy