Euro umacniało się wczoraj do dolara przed posiedzeniem rady Europejskiego Banku Centralnego i po jego zakończeniu. Bo choć decyzja, że główna stopa procentowa zostanie na razie bez zmian, nie zaskoczyła nikogo, jednak wszystko wskazuje na to, że w czerwcu koszt kredytu pójdzie w końcu w górę.
Euro wczoraj było najdroższe wobec dolara od dwóch lat i rekordowo mocne w stosunku do japońskiego jena. Powodem wzmocnienia wspólnej waluty były spekulacje o treści spodziewanej wypowiedzi Jeana-Claude?a Tricheta, szefa Europejskiego Banku Centralnego. Wielu specjalistów oczekiwało zapowiedzi podwyżki stóp procentowych w strefie euro, by zapobiec inflacji. I tak się stało.
Od 8 marca, kiedy EBC podwyższył koszty kredytu, euro do dolara zyskało 5 proc., zaś do jena 8 proc. - Jeśli Trichet przygotuje grunt pod dalszą zwyżkę oprocentowania, tak jak to przewidujemy, euro uzyska mocne wsparcie - komentował Ian Stannard, strateg walutowy z BNP Paribas. Według niego, pozytywnym czynnikiem są wypowiedzi eksporterów twierdzących, że dadzą sobie radę z silnym euro.
Optymizm eksporterów
Chć złoty także umacnia się do dolara i euro, polscy przedsiębiorcy w ostatnich badaniach NBP deklarowali, że poziom kursu euro nie stanowi istotnego zagrożenia dla wielkości ich sprzedaży eksportowej. Przy kursie 3,8 zł za 1 euro przedsiębiorcy patrzą na sprzedaż za granicę z optymizmem. Jako zagrożenie postrzegany jest obecnie spadek euro do 3,7 zł, choć warto przypomnieć, że przed rokiem 3,8 zł za euro było postrzegane jako granica opłacalności eksportu.