Znalazł się pierwszy śmiałek gotowy uruchomić tanie przeloty między Europą a Stanami Zjednoczonymi. Michael O?Leary, dyrektor generalny i współwłaściciel linii lotniczych Ryanair, ogłosił zamiar powołania do życia nowego przewoźnika, oferującego podróże przez Atlantyk praktycznie za darmo.
Przedsięwzięcie ma ruszyć w ciągu najbliższych trzech- czterech lat. Kontrowersyjny szef Ryanair szacuje, że na początek będzie mu potrzebne od 100 do 200 mln euro. Twierdzi, że znalezienie wspólników nie będzie trudne. - Pieniądze to ostatnie, czego nam potrzeba - mówi O?Leary.
Nowe linie lotnicze miałyby być siostrzaną spółką niskokosztowych Ryanair, o odrębnych źródłach finansowania i nazwie. Michael O?Leary planuje zakup 50 samolotów, które startowałyby z Londynu-Stansted, Dublina i Frankfurtu. Wśród portów docelowych mają znaleźć się m.in. Nowy Jork, San Francisco i Dallas.
Plany uruchomienia tanich lotów przez Atlantyk sygnalizowały ostatnio także brytyjskie BMI oraz Air Berlin. Dzięki zawartej przed trzema tygodniami umowie "open skies" między USA a Unią Europejską, maszyny europejskich linii lotniczych będą mogły latać do USA z dowolnego portu we Wspólnocie. Faworytem w grze o loty transatlantyckie jest oczywiście londyńskie Heathrow, światowy lider w obsługiwanych połączeniach międzynarodowych. Od czerwca z Londynu do Nowego Jorku bedzie można polecieć za 255 dolarów kanadyjskimi Zoom Airlines.
O?Leary, znany zarówno ze śmiałych pomysłów, jak i swobodnego sposobu zachowania, mówi jednak o biletach za zaledwie 12 dolarów. Według ekspertów, jego plan jest ryzykowny. - Transatlantycki Ryanair wygląda interesująco, ale maksymalne wykorzystanie floty - kluczowy atut i Ryanair, i easyJet - w lotach długodystansowych jest trudniejsze do osiągnięcia - ostrzega Tim Marschall z banku UBS.