Na zachodnioeuropejskich giełdach, wyniesionych w ostatnich dniach na kilkuletnie szczyty, cały czwartek stał pod znakiem spadków, momentami dość pokaźnych. Tak rynek zareagował na możliwość dalszego zacieśniania polityki pieniężnej w Stanach Zjednoczonych i strefie euro. Nie przejęli się tym inwestorzy na giełdach za Atlantykiem - tam indeksy chwilę po otwarciu sesji znalazły się na plusie.
We wtorek już po sesji w Europie ukazały "minutes" z ostatniego posiedzenia Rezerwy Federalnej, wskazujące na możliwość powrotu do podwyżek stóp procentowych w USA, a wczoraj dalszy wzrost kosztów kredytu zapowiedział - choć nie wprost - szef Europejskiego Banku Centralnego Jean-Claude Trichet. Wczoraj bank centralny strefy euro nie zmienił oprocentowania, ale może to zrobić, zdaniem ekonomistów, na posiedzeniu w czerwcu. Takie wieści nie cieszą inwestorów z rynku akcji, którzy woleliby niższe, a nie wyższe stopy procentowe. Wyjątkowo słaby dolar, który reaguje na wieści dotyczące stóp, wpłynął wczoraj na obniżenie notowań europejskich spółek uzyskujących sporą część przychodów w Stanach Zjednoczonych - m.in. DaimlerChryslera czy francuskiego producenta cementu Lafarge. W Stanach dużo sprzedaje też Puma, trzeci co do wielkości producent odzieży sportowej. Akcje niemieckiego koncernu traciły jednak głównie z powodu deklaracji firmy PPR, która zapowiedziała, że nie zapłaci za nie więcej niż zaproponowane parę dni temu 5,3 miliarda euro.Wśród niewielkiej liczby spółek, których akcje drożały, wyróżnił się SABMiller. Notowany w Londynie koncern piwowarski, producent pilsnera urquella, zyskał ponad 2 proc. po ogłoszeniu, że sprzedał w zakończonym niedawno roku finansowym o 10 proc. więcej piwa niż rok wcześniej.
Indeksy amerykańskie zdołały się podźwignął z niewielkich minusów na otwarciu dzięki spółkom surowcowym i z sektora ochrony zdrowia. Na te pierwsze wpłynął przede wszystkim blisko 2-proc. wzrost cen ropy naftowej w Nowym Jorku.