Notowania złota, choć wczoraj minimalnie spadły, konsekwentnie odrabiają straty. Bardzo blisko jest już szczyt wyznaczony pod koniec lutego (686,6 USD za uncję), a jeśli zostanie pokonany, złoty kruszec stanie się najdroższy od maja zeszłego roku. Głównym czynnikiem wpływającym na wzrost cen złota jest słabość dolara - waluty, w której rozliczane są transakcje kruszcami - na międzynarodowym rynku. Do euro dolar osłabł w tym roku o ok. 2 proc., a złoto w tym czasie podrożało o 6,5 proc. Wczoraj za jednostkę wspólnego pieniądza płacono 1,348 USD, najwięcej od przeszło dwóch lat. Wprawdzie Europejski Bank Centralny nie zmienił wczoraj kosztów kredytu, ale szef tej instytucji Jean-Claude Trichet dał jasno do zrozumienia, że należy oczekiwać dalszych podwyżek, co wciąż powinno wspomagać europejski pieniądz. Złoto na rynku w Londynie kosztowało po południu 676,15 USD za uncję, to jest o 1,15 USD mniej niż na zamknięciu dzień wcześniej. Wzrost popytu na złoto dobrze oddają dane World Gold Council. Wynika z nich, że zasoby złota StreetTracks Gold, największego funduszu inwestycyjnego bezpośrednio lokującego w ten kruszec, powiększyły się w kwietniu już 2,2 proc. Drożeją też inne metale szlachetne. Pallad, używany w jubilerstwie, ale także w układach emisji spalin, osiągnął cenę najwyższą od dziesięciu miesięcy. Za uncję z dostawą natychmiastową płacono 370,5 USD, o 3,5 USD więcej niż w środę. Pallad nadrabia straty do innych kruszców - w zeszłym roku zdrożał tylko o 7,2 proc., podczas gdy złoto zyskało 13 proc., a platyna nawet 16 proc.