Wyższe pensje - jeden ze sposobów "przyspawania" do spółki

Masowe wyjazdy wykwalifikowanych pracowników do krajów Europy Zachodniej to stały obraz w naszej branży budowlanej. Krajowe firmy, chcąc skorzystać z ożywienia w inwestycjach, mają problem z uzupełnianiem brakującej siły roboczej. Wiele spółek ma jednak gotowy plan działania. Wsparcie przyjdzie z Chin, Indii i byłych republik Związku Radzieckiego

Aktualizacja: 22.02.2017 13:41 Publikacja: 16.04.2007 09:43

Od kilkunastu miesięcy w polskim budownictwie utrzymuje się bardzo dobra koniunktura. O branży sporo się mówi i pisze w kontekście rekordowej liczby nowych inwestycji, boomie deweloperskim, a także strumieniu pieniędzy z Unii Europejskiej na rozwój infrastruktury. W tej sytuacji może się wydawać, że wszystko układa się po myśli przedsiębiorstw, które działają na rynku. Nic bardziej mylnego. Każdego dnia firmy zmagają się z niedoborem pracowników. Wszystko przez emigrację zarobkową Polaków.

Zbyt niskie zarobki w Polsce

Z danych Internetowego Badania Wynagrodzeń 2006 wynika, że przeciętna płaca w polskim budownictwie wynosi 2600 zł brutto (co dziesiąty pracownik zarabia poniżej 1300 zł brutto miesięcznie). W tej sytuacji nie dziwi więc, że porównanie krajowych płac z pensjami irlandzkich czy skandynawskich budowlańców wypada zdecydowanie na naszą niekorzyść. Pracując w tych krajach, można liczyć nawet na 4-5-krotnie wyższe wynagrodzenia. Różnica jest zbyt kusząca dla wielu specjalistów różnych dziedzin z branży budowlanej (np. inżynierowie, spawacze, zbrojarze, murarze) i nawet kosztem długiego rozstania z rodziną zjawisko masowej emigracji kwitnie. W efekcie problemy z optymalnym zatrudnieniem mają zarówno małe, średnie, jak i duże polskie przedsiębiorstwa budowlane.

Otwarcie granic, na skutek naszej akcesji do Unii Europejskiej, poprawiło sytuację tych pracowników, którzy zdecydowali się pozostać w kraju. Dziś kompletna załoga specjalistów jest na wagę złota dla każdej firmy. W prasie można znaleźć mnóstwo ogłoszeń, w których krajowe przedsiębiorstwa pilnie zatrudnią setki murarzy, dekarzy czy malarzy. Przedstawiciele firm budowlanych szacują, że ich branża cierpi na brak co najmniej kilkudziesięciu tysięcy osób. Dlatego wręcz mówi się już o rynku pracownika, a nie pracodawcy. Skutkuje to stałymi podwyżkami płac. Pracodawcy próbują zatrzymać wykwalifikowanych pracowników w swoich firmach. Wynagrodzenia w budownictwie rosną obecnie najszybciej w całej gospodarce. Zdaniem Konfederacji Pracodawców Polskich, w ostatnich miesiącach pensje podskoczyły o blisko 25 procent. Dzięki temu niewykwalifikowany robotnik budowlany może dziś zarobić od 1 do 2 tys. zł brutto, inżynier od 2 do 4 tys. zł, a kierownik budowy - kilka tysięcy więcej. Do tego dochodzą bonusy i premie za terminowo wykonane projekty.

Wykorzystanie środków

unijnych jest zagrożone?

Brzmi to nieprawdopodobnie, ale przy obecnej sytuacji w budownictwie jest spore ryzyko niewykorzystania środków z UE, przeznaczonych na rozwój infrastruktury w Polsce. Szczególnie niepokojąca jest sytuacja w drogownictwie, gdzie do realizacji wielomilionowych kontraktów zgłasza się czasami tylko jedna firma. Bywa, że do mniejszych zleceń w ogóle nie ma chętnych. Taki stan rzeczy stawia pod znakiem zapytania szybką modernizację dróg w kraju.

Nadchodzi odsiecz

ze Wschodu

Obecne problemy z pracownikami dotykają też giełdowe spółki budowlano-montażowe. Większość z nich ma plan, jak poradzić sobie w tych trudnych warunkach. Remak przygotowuje się do realizacji wielomilionowych kontraktów w energetyce. Dlatego musi dysponować doświadczoną i stabilną załogą.

- Powszechnie wiadomo o problemach firm z pracownikami. Sprawa dotyczy nas ze względu na spawaczy. Przy coraz większych wymaganiach płacowych polskich pracowników zdecydowaliśmy się sprowadzić spawaczy z Indii. Chcemy, aby w Remaku pracowało ich docelowo około stu - mówi Marek Brejwo, prezes opolskiej firmy, która zatrudnia około 600 osób. Jego zdaniem, taki ruch korzystnie wpłynie na finanse spółki.Na wsparcie siły roboczej z zagranicy liczy też Mostostal Zabrze. Giełdowa firma szuka pracowników na Dalekim Wschodzie. - Zamierzamy ściągnąć do Polski grupę spawaczy z Chin. W tym kraju stworzyliśmy specjalną komórkę, która za to odpowiada. Mamy już umowę z agencją rządową, która wyselekcjonowała dla nas grupę robotników - relacjonuje Zbigniew Opach, pełniący obowiązki prezesa w Mostostalu Zabrze. Chińczycy mają przejąć zadania spawaczy holdingu pracujących w kraju. W zamian polscy robotnicy mieliby okazję wyjechać, by realizować zagraniczne zlecenia Mostostalu. Zabrzańska spółka zamierza początkowo zatrudnić 50 spawaczy z Państwa Środka. Docelowo liczba ta może wzrosnąć nawet do 300 osób.

W podobnym kierunku o pomoc zwrócił się Polnord. Giełdowy deweloper podpisał właśnie list intencyjny dotyczący współpracy z China International Industry and Commerce (CIIC). Polnord liczy m.in. na sprowadzenie chińskich inżynierów i pracowników fizycznych. Spółka nie zaoszczędzi na ich pensjach, ale liczy, że realizowane w kraju inwestycje będą przebiegać sprawniej. Pierwsi robotnicy z Chin mają pojawić się w Polsce już w przyszłym roku. Dodatkowo CIIC ma być dostawcą materiałów budowlanych dla Polnordu. Deweloper chwali ich jakość i cenę, która jest o 30 proc. niższa od krajowych wyrobów. W ten sposób Polnord chce się bronić przed kolejną zmorą spółek budowlanych - stale rosnącymi cenami materiałów budowlanych.

Gotowy plan działania ma też wybierający się niebawem na giełdę jeden z czołowych polskich deweloperów - spółka J.W. Construction. Lekiem na emigrację polskich robotników do państw Europy Zachodniej ma być siła robocza z państw byłego Związku Radzieckiego.

- Na kwiecień zakontraktowaliśmy pierwszą, dwustuosobową grupę pracowników z Tadżykistanu i Uzbekistanu. W planach chcemy ją rozszerzyć do 400-500 osób - przyznaje Ryszard Makowski, prezydent J. W. Construction. Spółka szacuje, że łączne koszty zatrudnienia Tadżyków i Uzbeków będą porównywalne z polskimi pracownikami. Holding chce dodatkowo, we własnym zakresie, rozwijać produkcję materiałów budowlanych. Do elementów stolarki i prefabrykatów dojdzie wkrótce (częściowo) produkcja elementów ceramiki budowlanej. Władze spółki uważają, że zabezpieczy to warszawski holding przed rosnącymi cenami materiałów budowlanych.

Co firma, to inny pomysł

Niektóre spółki postanowiły własnymi siłami rozwiązać problem brakującej kadry. - Oceniliśmy naszych pracowników i określiliśmy wartość każdej osoby dla spółki. Zrywamy z zasadą, że poszczególnym grupom należy się identyczne wynagrodzenie. Stąd kluczowym specjalistom możemy zapewnić satysfakcjonujące warunki finansowe - tłumaczy Marek Koryciński, prezes Energomontażu-Południe. Energomontaż współpracuje z lokalną szkołą, gdzie ma wpływ na profil szkolenia uczniów - swoich potencjalnych pracowników. Szef katowickiej spółki nie wykluczył jednak zatrudnienia w przyszłości zagranicznych inżynierów i spawaczy.

Nieco inaczej zrobił zarząd Energoaparatury. - Widząc panujące na rynku tendencje, zdecydowaliśmy się na dwie rzeczy. Po pierwsze: podwyższyliśmy pensje pracowników. Po drugie: reagując na ich chęć do wyjazdów zagranicznych, podpisaliśmy umowę z norweskim Elkem i amerykańską firmą Bechtel na prace w Norwegii - mówi Mariusz Jabłoński, prezes spółki. Pracownicy otrzymali wyższe wynagrodzenie z racji kontraktu zagranicznego, a spółka utrzymała stan załogi. Rewolucyjnych ruchów nie było też w katowickiej Elektrobudowie.

- Zawsze byliśmy postrzegani jako solidny pracodawca. Stąd problemy z pracownikami są mniejsze niż u naszych konkurentów - tłumaczy Jacek Faltynowicz, prezes giełdowej spółki. Firma zdecentralizowała proces decyzyjny, nadając większe uprawnienia np. kierownikom budów. - Wzrosła ich odpowiedzialność i wkład wniesiony w dany projekt - podkreśla szef Elektrobudowy. - Przekłada się to na ich pensje, a to pozwala utrzymać kluczowych specjalistów w spółce.Niekonwencjonalny sposób rekrutacji wybrał jeden z kluczowych graczy na rynku Budimex. Spółka poszukiwała nowych pracowników przy użyciu citylight?ów, wywieszając ogłoszenia w największych miastach Polski. W reakcji na trendy panujące w branży budowlanej firma podniosła też płace oraz rozbudowała pakiety socjalne.

Wiedzą, co zmienić

Zdaniem specjalistów, z którymi rozmawialiśmy, sytuację w polskim budownictwie uzdrowiłoby zdecydowane otwarcie rynku dla pracowników ze Wschodu. Z uwagi na ich liczną siłę roboczą oraz poziom zarobków na rynkach lokalnych, taki ruch wydaje się logiczny. Światełkiem w tunelu jest ostatnia deklaracja minister pracy i polityki społecznej Anny Kalaty, która zapowiedziała, że jej resort przygotowuje nowelizację rozporządzenia o ułatwieniach dla cudzoziemców spoza krajów Unii przy pracach sezonowych.

Fala wyjazdów emigracyjnych powinna też osłabnąć w kolejnych miesiącach. Przedstawiciele firm budowlanych przyznają, że perspektywa pracy na Zachodzie jest możliwa od dłuższego czasu i oceniają, że kto chciał wyjechać, już to zrobił. W perspektywie kilku kwartałów możliwy jest wręcz powrót części "budowlanej emigracji". Zdaniem prezesów firm sektora budowlanego, władze centralne i regionalne powinny promować i reaktywować szkolnictwo zawodowe w branży budowlanej, które ostatnio cieszyło się mniejszą popularnością młodych ludzi. Odpowiednio dopasowany program edukacyjny może tylko pomóc krajowym przedsiębiorstwom.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy