Wczoraj po południu w Londynie za tonę aluminium z dostawą za trzy miesiące płacono po 2870 USD, o kilkadziesiąt dolarów więcej niż w poniedziałek. Od początku kwietnia ceny oscylują wokół 2850 USD za tonę, czyli o około 100 USD wyżej niż w marcu. Sytuacja na rynku aluminium na pewno nie jest tak napięta, jak na rynku miedzi, gdzie notowania podskoczyły w ciągu niespełna trzech miesięcy o około połowy. Wczoraj cena miedzi sięgnęła w Londynie ponad 7900 USD za tonę i metal był najdroższy od siedmiu miesięcy. Stało się tak głównie ze względu na coraz bardziej realny strajk w indonezyjskiej kopalni Grasberg. Rynek aluminium w ostatnich dniach też żył możliwościami zakłóceń po stronie podaży, jednak nie miały one takiego przełożenia na notowania. Największy producent aluminium, amerykański koncern Alcoa, informował, że będzie musiał wyłączyć na kilka miesięcy jedną z linii produkcyjnych swojej huty w stanie Tennessee ze względu na uszkodzenie przez pioruny obsługującej ją stacji energetycznej. Moce produkcyjne tej linii to 107 tys. ton aluminium rocznie. Więcej metalu trafi za to na rynek z chińskiego koncernu Chalco, największego producenta aluminium za wielkim murem. Zapowiedział on w poniedziałek zwiększenie mocy w tym roku o 36 proc., do 3,4 mln ton aluminium. Na przykładzie tej firmy widać, że Chiny, mimo że konsumują coraz więcej aluminium, potrzebnego np. przy produkcji aut czy samolotów, prawdopodobnie nie będą mieć problemów z zaspokojeniem popytu. Głównie z tego powodu analitycy raczej nie przewidują w tym roku zwyżek cen tego metalu.