Środowe notowania były dobrym potwierdzeniem wręcz euforycznych nastrojów panujących na naszym parkiecie. Informacja o przyznaniu Polsce i Ukrainie prawa do organizacji Euro 2012 była rzeczywiście dobra, ale o jej bezpośrednim przełożeniu na wyniki spółek giełdowych trudno raczej mówić.
Prawo do organizacji raczej gwarantuje, że określone inwestycje dotyczące budowy stadionów czy dróg zostaną zrealizowane, ale raczej nie oznacza, że tych inwestycji będzie znacznie więcej, niż gdyby Euro 2012 w Polsce nie było. Zresztą problemem spółek budowlanych nie jest przecież obecnie brak projektów do realizacji. Portfele zamówień są dobrze wypełnione.
Reakcję giełdy trzeba więc odbierać w kategoriach psychologicznych, a nie realnego znaczenia decyzji UEFA. Takie podejście potwierdziło zamknięcie, które zniwelowało cały przedpołudniowy wzrost. Jednocześnie wczorajsze notowania wpisują się w obserwowane w ostatnich tygodniach coraz mniej krytyczne podejście inwestorów do akcji. Coraz bardziej wyczuwalna jest atmosfera spekulacji, coraz mniej słyszymy o fundamentach. Za przykład można podać zarówno zachowanie kursów spółek publikujących plany deweloperskie, jak i skokowy wzrost kursów firm o wątpliwej kondycji finansowej i gigantyczne obroty ich papierami. Wczorajsze zachowanie giełdy wpisuje się w schemat charakterystyczny dla hossy, gdzie złe informacje są ignorowane, a dobre wyolbrzymiane, ale stanowi przy tym kolejne ostrzeżenie na przyszłość, dotyczące narastającego optymizmu inwestorów.
Podobnie skrajny optymizm wykazują zwolennicy euro. Wczoraj wyprowadzili jego notowania nawet nieco ponad 1,36 USD, ale wtedy uaktywniła się podaż. Wobec tak szybkiej próby sforsowania szczytu z końca 2004 r. (1,363 USD) można wątpić w sukces kupujących wspólną walutę. Narastające w ostatnich tygodniach przekonanie o nieuchronności zniżki dolara było jednym z czynników wzrostu cen metali, szczególnie miedzi. Gdyby okazało się, że rachuby dotyczące deprecjacji dolara nie spełniają się, odbiłoby się to na notowaniach metali.