Do zatrzymania wspólników firmy InterBrok Investment E. Dróżdż i spółka (spółka jawna) doszło w bardzo szybkim tempie. Policja przyznaje, że pierwsze sygnały o kłopotach klientów z odzyskaniem pieniędzy dotarły do niej zaledwie trzy dni temu. Jak w tak krótkim czasie ustalono, że InterBrok oszukał 100 osób na 0,5 mld zł?
Tego nie dowiedzieliśmy się ani w Komendzie Głównej Policji, ani w Prokuraturze Okręgowej Warszawa-Praga, która wczoraj po południu wszczęła śledztwo w tej sprawie.
W drodze na lotnisko
Nieoficjalnie policjanci mówią, że otrzymali informacje, jakoby współwłaściciele spółki mogli próbować uciec z pieniędzmi za granicę. - Jednego zatrzymaliśmy w drodze na lotnisko - powiedział funkcjonariusz. Rzeczniczka Komendy Głównej Policji nadkomisarz Danuta Wołk-Karaczewska twierdzi, że w InterBroku Investment prowadzona była podwójna księgowość. Na jej podstawie klienci otrzymywali informacje o nieprawdziwych zyskach. - W ciągu ostatnich dwóch, trzech lat wszystko, co tylko mogli, fałszowali - stwierdził też w rozmowie z "Parkietem" poseł Samoobrony Janusz Wójcik, jeden z poszkodowanych przez InterBrok Investment. Parlamentarzysta nie chciał zdradzić ani jak dawno powierzył swoje pieniądze feralnej spółce, ani o jakie kwoty chodziło i ile stracił na tej inwestycji.
Fałszywe gwarancje banku