Sesja zaczęła się świetnie, i to okazało się zgubne. Dobry nastrój naszych inwestorów na początku dnia wynikał z korzystnego klimatu na całym świecie, który cieszył się z rekordów amerykańskiego indeksu średniej przemysłowej Dow Jones. Po raz pierwszy pokonany został poziom 13 tys. pkt. Sam uważam, że w tym tygodniu było wiele ważniejszych wydarzeń, ale rynek uznał inaczej. Serwisy kipiały z radości. Czy jest to poziom zasłużony, nie ma większego znaczenia. Skoro ceny wywindowały indeks tak wysoko, to widocznie podstawy są, choć wydaje się, że w dużej mierze emocjonalne.
Czy indeks trzydziestu spółek notowanych na NYSE miał podstawę do rekordu, to sprawa szerszej analizy. Faktem jest, że był
to jeden z głównych czynników, który pomógł bykom na początku sesji. Później było już gorzej. Początkowy wyskok cen był tak duży (kontrakty rozpoczęły notowania 50 pkt ponad zamknięcia
z środy), że same rekordy w USA już nie wystarczały, by pchać
rynek jeszcze wyżej. Innych