WIG20 przeżywa chwile słabości. Wczoraj indeks w dół ciągnęły przede wszystkim spadające notowania TP (które pod wpływem rozczarowujących wyników finansowych spółki znalazły się najniżej od pół roku) oraz KGHM. Korekta na rynku miedzi zaczyna nabierać tempa. Wczoraj po południu cena czerwonego metalu spadła do poziomu najniższego od dwóch tygodni. Czynniki te zaważyły na tym, że optymizmu po rekordowej środowej sesji w USA wystarczyło zaledwie na początek wczorajszego handlu w Warszawie. Potem WIG20 zaczął się osuwać. W efekcie na wykresie widnieje już seria czterech czarnych świec. Podobny układ powstał na wykresie silnego dotąd mWIG40.
Czy pora zatem trąbić do odwrotu kupujących? Za tym, że korekta może się przedłużyć, przemawia oscylator stochastyczny, który nie zdążył jeszcze spaść do strefy wyprzedania (a to byłaby oznaka że potencjał zniżkowy jest na wyczerpaniu). Z kolei ten sam oscylator w ujęciu tygodniowym wciąż znajduje się dla odmiany w strefie wykupienia, co może przeszkodzić w szybkim powrocie WIG20 do szczytowej formy.
Wydaje się jednak, że owe osłabienie niekoniecznie musi się natychmiast przerodzić w defi-
nitywne zakończenie fali spadkowej. Na rynku widać co prawda coraz większą nerwowość, ale trudno sądzić, że średnioterminowy punkt zwrotny jest już za nami. Do zakończenia dwumiesięcznej fali zwyżkowej potrzeba zdecydowanego ataku podaży, a do tego z pewnością jeszcze nie doszło. Korekta WIG20 niezbyt odbiega pod względem siły od tej z końca kwietnia, kiedy to po utworzeniu luki hossy chwilowo wyczerpał się popyt. Podobnie sytuacja wygląda w przypadku mWIG40. Biorąc pod uwagę ceny zamknięcia, indeks spadł od ostatniego szczytu o skromne 1,5 proc. Wcześniej od marca zyskał prawie 24 proc.
Nie ma wątpliwości, że korekta jest nieuchronna, ale obecna kondycja rynku sugeruje, że być może zanim dojdzie do decydującego tąpnięcia, kupujący zdołają podciągnąć indeksy na nowe szczyty. Sprzyja temu zresztą pomyślna koniunktura na rynkach zagranicznych.