Wczorajsze notowania rozpoczęliśmy w okolicy czwartkowego zamknięcia, co i tak należało uznać za niezły wynik, biorąc pod uwagę fakt, że na rynkach najbardziej nas interesujących surowców pojawił się spadek cen. Przebieg notowań do godziny 14.30 właściwie nie miał większego znaczenia. Przez większość tego czasu ceny trzymały się okolic otwarcia. Na rynku kasowym nie próbowano żadnych sztuczek i spokojnie wszyscy oczekiwali na publikację danych makroekonomicznych w USA. Na rynku terminowym mieliśmy niewielką próbę wyrwania cen z trendu bocznego, ale nie zakończyła się ona sukcesem. Po pierwsze dlatego, że rynek kasowy tź próbę zupełnie zignorował, a po drugie, ten wzrost cen nie był uwiarygodniony przez wzrost aktywności lub odpowiednią zmianę liczby otwartych pozycji. Wręcz przeciwnie - aktywność w trakcie zwyżki pozostała na tym samym niskim poziomie, a LOP wręcz spadała, co sugerowało, że za popytem nie stoi poważny kapitał liczący na wzrost cen.

Punktem przełomowym dnia okazała się publikacja dynamiki amerykańskiego PKB w I kw. 2007 r. oraz towarzyszących jej wskaźników cenowych. Obniżane w ostatnim czasie prognozy wzrostu PKB mówiły o zwyżce w tempie 1,8 proc. Nie brakowało sugestii, że będzie to 1,5 proc. Liczono się z tym, że będzie to wzrost zdecydowanie niższy od zanotowanego w ostatnim kwartale ubiegłego roku. Według wstępnych danych wzrost PKB wyniósł 1,3 proc. Rynek zareagował stosownie do tych słabszych danych, choć paniki nie było widać. Jeśli brać pod uwagę tylko zmianę PKB, to taka reakcja byłaby słuszna, gdyż faktycznie różnica między prognozami a odczytem nie była znacząca. Trzeba też pamiętać, że dane te są szacunkowe, bo nie biorą pod uwagę wszystkich danych marcowych. Część

składników za marzec była

szacowana.

Inna sprawa, że problem nie wydaje się leżeć w dynamice wzrostu, ale w tym, że nie za bardzo jest jej jak pomóc. Fed nie ma możliwości poluzowania polityki pieniężnej w celu zwiększenia dostępności pieniądza, gdyż procesy inflacyjne w USA na to nie pozwalają. Wskazują na to publikowane wraz z dynamiką PKB wskaźniki cenowe. Tu po raz kolejny zapachniało wyższą inflacją, co będzie miało znaczenie w przyszłości. Rynek nieruchomości nie dostanie wsparcia w postaci niższego kosztu finansowania, a więc ryzyko powiększania się problemów w tej części gospodarki rośnie.