Obejmując władzę w październiku 2005 r. PiS nie ukrywało, że nie jest zwolennikiem systemu partnerstwa publiczno-prywatnego, w którym rząd przekazuje budowę i eksploatację autostrad w prywatne ręce. Zdecydowały o tym wysokie, jak się wówczas wydawało, koszty inwestowania w taki sposób. Nowy minister transportu Jerzy Polaczek rozpoczął przegląd umów koncesyjnych z Autostradą Wielkopolską (budowniczy A-2 między Świeckiem a Koninem) oraz z konsorcjum GTC (buduje A-1 między Gdańskiem a Toruniem).
Zdecyduje sąd
Spór z inwestorem na Pomorzu ma swój finał w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Warszawie. W piątek GTC złożyło skargę na decyzję J. Polaczka, która mówi o "wygaśnięciu koncesji". Według spółki, minister nie miał prawa w ten sposób rezygnować z jej usług. GTC argumentuje, że rząd może jedynie wypowiedzieć umowę. Wtedy płaci ustalone w koncesji odszkodowanie. Na poparcie tej tezy spółka załączyła opinie znawców prawa administracyjnego - prof. Anny Walaszek-Pyzioł z Uniwersytetu Jagiellońskiego i prof. Michała Kuleszy z Uniwersytetu Warszawskiego.
Co z drugim etapem?
GTC nie spodziewa się wyroku sądu wcześniej niż we wrześniu. To komplikuje proces budowy. Koncesjonariusz realizuje wprawdzie pierwszy etap prac - z Gdańska do Grudziądza (odcinek ma być gotowy do końca 2008 r.), nie wiadomo jednak, co z drugim etapem do Torunia. Rząd uważa, że formuła wygaśnięcia koncesji daje mu prawa do przejęcia inwestycji. Zapewnia przy tym, że termin oddania odcinka autostrady do użytku (koniec 2010 r.) będzie zachowany. WSA może jednak pokrzyżować te plany. Jeśli wyrok sądu będzie korzystny dla GTC - to koncesjonariusz i tak już nie zdąży z przygotowaniem projektu na czas. W przypadku opóźnień Europejski Bank Inwestycyjny, który finansuje inwestycje, może zażądać spłaty kredytów.