Francuzi nie przyjmą zbyt szybkich zmian

Oboje kandydaci na prezydenta Francji, zarówno Segolene Royal jak i Nicolas Sarkozy, zapewniają wyborców, że nie zaszkodzą im programy ożywienia kulejącej gospodarki

Aktualizacja: 21.02.2017 22:23 Publikacja: 30.04.2007 09:54

W obu przypadkach należy to jednak traktować bardziej jako przedwyborcze slogany niż realne programy. Doświadczenia innych państw uprzemysłowionych uczą, że nie da się rzeczywiście i jednocześnie bezboleśnie zreformować gospodarki.

Tymczasem w kampanii przed drugą turą wyborów, wyznaczoną na 6 maja, Sarkozy z rządzącej Unii na rzecz Ruchu Ludowego obiecuje, że program ożywienia trzeciej pod względem wielkości europejskiej gospodarki nie pociągnie za sobą żadnych ofiar. Royal, wspierana przez Partię Socjalistyczną, zapewnia, że "zreformuje Francję bez brutalizowania jej sceny politycznej".

Takie obietnice stoją w jawnej sprzeczności z doświadczeniami Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych i Niemiec - ostrzegają ekonomiści i dawni działacze polityczni z tych krajów. Wszyscy są zgodni co do tego, że prawdziwe, gruntowne zmiany muszą mieć swoją polityczną i gospodarczą cenę, zanim zaczną owocować.

- Czas próby czeka nowego prezydenta, bez względu na to, kto wygra wybory, wtedy gdy będzie musiał przystąpić do reformowania gospodarki - uważa Patrick Minford, profesor ekonomii w Cardiff University i dawny doradca brytyjskiej premier Margaret Thatcher. - Im na rynku jest większa swoboda, tym działa on lepiej, ale zawsze bolesne jest usunięcie środków uśmierzających.

Do zrobienia jest bardzo dużo

A reformy we Francji są potrzebne, bo w momencie zmiany na stanowisku prezydenta nieelastyczny rynek pracy spowodował tam bezrobocie większe niż w jakimkolwiek innym kraju strefy euro, a tempo wzrostu gospodarczego od trzech lat jest wolniejsze niż u sąsiadów. Spada udział Francji w światowym eksporcie, dług publiczny sięga unijnego limitu 60 proc. PKB, a wydatki budżetowe na poziomie 54 proc. PKB należą do najwyższych w krajach uprzemysłowionych.

Francja potrzebuje dokładnie takich samych reform, jakie przeprowadzono gdzie indziej - uważa Ernest-Antoine Seilliere, szef federacji pracodawców BusinessEurope. Jest to równie oczywiste, co trudne do zrobienia. Oboje kandydaci zdają sobie z tego sprawę, ale Sarkozy i Royal przyjęli inną taktykę realizacji programu reform.

Różne drogi

do tego samego celu

Wychodząc z założenia, że szokowa kuracja da szybsze efekty, Sarkozy zabiega o zgodę na zburzenie programu ulg podatkowych i wydłużenie tygodnia pracy. Jednocześnie obiecuje ochronę i pomoc finansową przedsiębiorstwom mającym kłopoty.

Jego program może się jednak okazać nie do przyjęcia dla tych wyborców, którzy w 1995 r. wywalczyli odrzucenie proponowanej reformy systemu emerytalnego, a w 2006 r. zmusili rząd do wycofania ustawy, która miała ułatwić zwalnianie młodych pracowników.

Royal próbuje osłodzić zalecaną przez siebie terapię, naśladując skandynawski model bezpieczeństwa socjalnego. Będzie jej jednak trudno spełnić obietnice podniesienia minimalnej płacy czy rozszerzenia 35-godzinnego tygodnia pracy przy jednoczesnym zwiększeniu zatrudnienia młodzieży.

Pierre Cailleteau, główny międzynarodowy ekonomista w Moody?s Investors Service, uważa, że francuscy wyborcy zgodzą się jedynie na powolne zmiany, bo stan gospodarki nie usprawiedliwia innych metod.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy