W ciągu niespełna dwóch miesięcy indeks branży producentów dóbr konsumpcyjnych trwałego użytku (mierzący średnią zmianę notowań wszystkich spółek bez względu na ich kapitalizację) podskoczył o połowę. Już w marcu wskaźnik przebił szczyt z kwietnia ub. r., co oznaczało początek nowej fazy hossy i zakończenie trwającej niemal rok stagnacji notowań.
Tym samym potwierdziła się nasza hipoteza, o której pisaliśmy w końcu stycznia. Wskazywaliśmy, że w ciągu kilku miesięcy prawdopodobne jest wybicie indeksu branżowego w górę z formacji klina czy też trójkąta symetrycznego. Potwierdziło się również przypuszczenie, że impas może zakończyć się dopiero wówczas, gdy roczna zmiana indeksu sięgnie zera. To pokazuje, że analiza techniczna jest skutecznym narzędziem w prognozowaniu zmian notowań w branży.
Jakie wnioski obecnie można wysnuć na podstawie zależności zaobserwowanych w przeszłości? Potencjał wzrostowy wynikający ze wspomnianej formacji trójkąta został szybko wyczerpany. To grozi przejściową korektą. W dłuższym jednak terminie nie ma powodów do pesymizmu - trend wzrostowy ma szanse na kontynuację. Branży powinna sprzyjać koniunktura gospodarcza, tym bardziej że jest ona wrażliwa na wydatki konsumentów.
Wybiórcza hossa
Bliższa analiza pokazuje jednak, że hossa omija większość spółek z branży, a tylko nieliczne potrafią wykorzystać sprzyjającą koniunkturę, i to właśnie one ciągną indeks sektorowy w górę. Do firm, których kursy znajdują się w trendach wzrostowych, z "czystym sumieniem" można zaliczyć zaledwie kilka: Bytom, Irenę, LZPS Protektor i Sanwil. Korektę przeżywa Zelmer. Drugie oblicze branży to spółki znajdujące się w trendzie spadkowym (Amica, Lubawa), dopiero próbujące się z niego wyrwać (Krosno, Swarzędz) lub wreszcie tkwiące w wielomiesięcznej stagnacji (Forte, Próchnik, Paged).