Rozpiętość wahań środowych notowań nie była duża, ale pewnie nikogo to nie zaskoczyło. Trudno się było spodziewać udziału poważniejszego kapitału w środku "długiego majowego weekendu". Kto tylko mógł, szybko opuścił posterunek przy komputerze. Pozostali także nie mają chęci do gry, wiedząc, że i tak to, co się wydarzy w tym tygodniu, ma ograniczone znaczenie dla oceny rynku.
Niewielkie zmiany cen i równie niewielka aktywność sprawiają, że sesja zapewne nie stanie się kluczowa dla oceny rynku. Pewnym punktem zaczepienia jest poranna luka hossy, którą szczęśliwie udało się utrzymać do końca notowań, ale trzeba zauważyć, że pojawiła się ona w połowie ostatnio kreślonej konsolidacji, co skutecznie zmniejsza jej znaczenie techniczne. Tu nadal ważniejszymi poziomami są wsparcie w okolicy 3540 pkt, czyli dołka z czwartku sprzed dwóch tygodni, oraz opór
w postaci lokalnych szczytów w okolicy 3650 pkt.
Brak większego znaczenia notowań z ostatniej środy nie znaczy wcale, że cały dzień nie przyniósł nic ciekawego. Cały świat jest skupiony na dzisiaj publikowanym raporcie o stanie amerykańskiego rynku pracy. Właśnie w środę poznaliśmy dwie ważne informacje, które mogą być przydatne przy prognozowaniu zmiany liczby miejsc pracy w sektorze pozarolniczym (nonfarm payrolls) - najważniejszej zmiennej raportu. Dotychczas szacowano, że liczba ta zwiększy się o 100 tys., co byłoby i tak sporym spadkiem w stosunku do marcowego wzrostu o 180 tys. (o ile dane te nie zostaną zrewidowane).
Poznaliśmy planowaną liczbę zwolnień (Raport Challenger, Gray & Christmas) oraz zmianę liczby miejsc pracy w sektorze prywatnym (Raport ADP). Obie wielkości sygnalizują możliwe pogorszenie się sytuacji na rynku pracy - wzrasta liczba planowanych zwolnień oraz zmniejsza się liczba nowych miejsc pracy w sektorze prywatnym. Wspomniane dane mogą sugerować, że nawet 100 tys. wzrostu może być wartością zbyt wygórowaną. Niektórzy z taką myślą podejmują decyzje inwestycyjne. Świadczy o tym wynik środowej aukcji derywatów ekonomicznych notowanych na CME.