Ostatnie sesje przyniosły na amerykańskim rynku akcji kolejne zwyżki. S&P 500 z impetem zaatakował wczoraj poziom 1500 pkt. Tym samym wybił się z krótkoterminowej konsolidacji, która utrzymywała go w przedziale 1470-1500 pkt. Na nowe szczyty wspina się również Nasdaq Composite. Zachowanie tego technologicznego indeksu na tle S&P 500 jest w ostatnich miesiącach dość specyficzne. Oba wskaźniki rosną w niemal identycznym tempie, co obrazuje praktycznie płaski wykres siły relatywnej. Gdyby próbować odczytać znaczenie tej zależności, to wydaje się, że nie wróży ona niczego dobrego. Podobnie było zresztą przed rokiem. Wówczas pozostający w trendzie bocznym wykres
siły relatywnej poprzedził majowy krach.
Niepokojąca jest też inna kwestia. Za sprawą ostatniego przyspieszenia zwyżki roczna zmiana S&P 500 przekroczyła 16 proc. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie to, że to
właśnie poziom 15-18 proc. stanowi od dwóch lat wyraźny opór dla rocznej dynamiki tego najważniejszego amerykańskiego indeksu. Zbyt szybkie tempo doprowadziło do korekty spadkowej na początku 2005 r., w sierpniu 2005 r., w maju 2006 r. i ostatnio w lutym. Oczywiście, reguła ta nie jest dana raz na zawsze (przykładowo: w lutym 2004 r. roczna dynamika sięgnęła niewyobrażalnej obecnie wartości 37 proc., tyle że była to pierwsza faza hossy i kursy podnosiły się z bardzo niskich poziomów) i należy ją traktować nie jako pewnik, lecz jedynie sygnał ostrzegający przed tym, że dobra koniunktura
może się zakończyć niespodziewanie szybko.