Rekordy mimo wszystko

Na najbliższym posiedzeniu Fed nie zmieni stóp procentowych. Dane jednak nie są na tyle jednoznaczne, by stwierdzić, że podobne decyzje będą podejmowane także na kolejnych posiedzeniach FOMC

Aktualizacja: 21.02.2017 07:17 Publikacja: 07.05.2007 08:48

Ostatni tydzień na naszym rynku upłynął na świętowaniu. Dwa z pięciu dni spędziliśmy poza rynkiem, co jednak nie znaczy, że brakowało wydarzeń ważnych z punktu widzenia oceny przyszłej koniunktury. Trzeba też pamiętać, że główne rynki światowe pracowały normalnie i wcale nie było tam nudno. W ciągu tego tygodnia pojawiło się kilka ciekawych informacji, dopełniających niedawny raport o dynamice wzrostu gospodarczego USA. W ostatnich dniach poznaliśmy dynamikę wydajności pracy w I kwartale 2007 roku czy raport o stanie rynku pracy w kwietniu. To tylko najważniejsze z całej gamy danych, jakie się ostatnio pojawiły.

Tymi najważniejszymi w tej chwili się zajmiemy. Gdy w Polsce świętowano kolejną rocznicę uchwalenia przez Sejm Wielki Konstytucji 3 Maja, w USA opublikowana została wartość dynamiki wydajności pracy w I kwartale 2007 roku. Oczekiwania nie były wygórowane. Rynek spodziewał się, że wydajność pracy wzrośnie w tempie ok. 0,7 proc. Okazało się, że opublikowana wartość była większa (+1,7 proc.), co przyjęto z zadowoleniem. Dane o wydajności pracy można bowiem traktować jako kolejną część kwartalnego raportu o dynamice PKB USA. Przypomnijmy, że tuż przed długim weekendem dowiedzieliśmy się, że gospodarka USA rozwijała się w I kwartale 2007 roku w tempie 1,3 proc., czyli znacznie wolniej, niż wcześniej sądzono (prognozy mówiły o 1,8 proc). Te słabsze dane o wzroście gospodarczym, a zarazem wyższe od prognoz wskaźniki wzrostu cen sprawiły, że zaczęto się zastanawiać, kiedy pojawią się problemy na rynku pracy. Nikt już raczej nie kalkuluje, czy w ogóle się one pojawią.

Wydajność rośnie wolniej

Wyższa od oczekiwań wydajność pracy została przyjęta przez inwestorów z zadowoleniem, gdyż zmniejsza ona napięcia, jakie pojawiają się, gdy płace rosną szybciej niż inflacja. Wydajność pracy jest tu stabilizatorem (podobny problem mamy także w Polsce). Radość jednak nie powinna być zbyt duża, gdyż wspomniana wydajność jest i tak niższa od notowanej w IV kwartale 2006 roku (wzrost o 2,1 proc). Trend wydajności pracy w ostatnich kwartałach jest malejący, co pogarsza jej stabilizacyjny charakter, a tym samym może sprzyjać przerzucaniu rosnących kosztów zatrudnienia na ceny produkcji i usług oraz zmniejszeniu wydatków przeznaczonych przez przedsiębiorstwa na inwestycje. Innymi słowy, niższa wydajność przy szybkim tempie wzrostu płac powściąga decydentów z banku centralnego przed obniżaniem stóp procentowych.

Nic dziwnego, że obecnie nie oczekuje się, by w czasie najbliższego posiedzenia FOMC miało dojść do zmiany wysokości stóp procentowych. Ze względu na niski wzrost gospodarczy pewnie wielu chciałoby zobaczyć niższe stopy. Nie wydaje się, by były na to w tej chwili jakieś szanse. Ocena gospodarki sporządzona przez Fed jasno wskazuje, że priorytetem w prowadzeniu polityki monetarnej pozostaną procesy inflacyjne, a te - jak wiemy - cały czas są zagrożeniem. Fed pozostaje zdania, że gospodarka nie jest wprawdzie w rozkwicie, ale jakoś sobie radzi i nie ma potrzeby wspomagania pieniężnego, zwłaszcza gdy groziłoby to wzrostem inflacji. Poziom rynkowych stóp procentowych wskazuje, że zmiana wysokości stóp nie jest w najbliższych miesiącach oczekiwana.

Nieruchomości rzucają cień

Takie podejście jest piętnowane przez część amerykańskich ekonomistów, którzy podkreślają, że Fed niedoszacowuje negatywnego wpływu osłabienia na rynku nieruchomości na całą gospodarkę. Zdaniem przedstawicieli Fed, problemy rynku nieruchomości pozostają odseparowane od reszty gospodarki. Według nich, nie widać sygnałów, by rynek nieruchomości swoim osłabieniem negatywnie wpływał na pozostałe gałęzie gospodarki. Wspomniani ekonomiści uważają, że jest jednak inaczej. Ten negatywny wpływ zaczyna powoli się ujawniać. Widać to choćby po słabnącej sytuacji na rynku pracy.W ostatni piątek pojawiły się dane opisujące rynek pracy, z których najważniejszą wielkością była zmiana liczby miejsc pracy w sektorze pozarolniczym. Po środowych danych o liczbie planowanych zwolnień (wzrost w stosunku do wielkości z roku ubiegłego) oraz niższej od oczekiwań wartości zmiany liczby miejsc pracy w sektorze prywatnym będącej składnikiem raportu ADP, wiadomo było, że oficjalna prognoza dotycząca piątkowego raportu może okazać się zawyżona. Aukcje derywatów ekonomicznych sugerowały, że rynek oczekuje danych nieco słabszych. I takie faktycznie się pokazały.

Słabnie rynek pracy

W kwietniu pojawiło się 88 tys. miejsc pracy, czyli o połowę mniej niż w marcu. Czy widać już więc pierwsze oznaki osłabienia na rynku pracy? Nie jest to wykluczone. Tym bardziej że należy pamiętać, że mówimy tu o danych wyrównywanych sezonowo. Wzrost w marcu wynikał m.in. z tego, że miesiąc ten był szczególnie ciepły, co podbiło czynnik sezonowy. Teraz będziemy mieli miesiące, gdzie zwyczajowo zatrudnienie rośnie, a więc czynnik sezonowy będzie działał na dane niekorzystnie. Zwłaszcza gdy dotyczy to sektorów, w których zatrudnienie podlega wahaniom, jak choćby budownictwa.

W związku z tym w najbliższych miesiącach czekają nas raczej słabsze dane dotyczące wzrostu liczby miejsc pracy. Dodajmy do tego obserwowany spadek zatrudnienia nie tylko w branży budowlanej, ale także w sieciach handlowych. Spada zatrudnienie choćby w punktach sprzedaży artykułów wyposażenia wnętrz. Mamy pierwsze sygnały słabnącej wielkości popytu konsumpcyjnego - filaru wzrostu gospodarczego.

Wydaje się, że podstawowe pytanie brzmi, w jakim stopniu, a nie: czy w ogóle problemy rynku nieruchomości przeniosą się na całość gospodarki amerykańskiej? Tym bardziej że jest to jeden z dwóch najważniejszych negatywnych czynników. Nie wolno zapominać, że drugim są ponownie rosnące ceny paliw. Oba mają negatywny wpływ na poziom popytu konsumpcyjnego, a więc i potencjalnie stają się balastem wzrostu PKB.

Ryzyko rośnie

Mimo poważnych zagrożeń, jakie mogą się

pojawić, rynek akcji wydaje się przekonany,

że czarne scenariusze się nie zrealizują. Wprawdzie teraz jest jeszcze za wcześnie, by być przekonanym, że gospodarka USA

wpadnie w poważniejsze tarapaty, ostatnie dane jednak raczej ten scenariusz przybliżają, niż oddalają. Tym samym należy przyjąć, że ryzyko inwestycji w akcje rośnie, co powinno mieć swoje odzwierciedlenie w wycenie

tychże akcji. Tymczasem rosnące do rekordowych poziomów wartości indeksów wydają się dyskontować świetlaną przyszłość.

Kupujący w pewnym sensie negują możliwość wystąpienia zagrożenia. Można przypuszczać, że jest to jeden z sygnałów, iż rynkiem akcji w coraz większym stopniu zaczynają kierować emocje, co tym bardziej zwiększa poziom ryzyka na tym rynku. W przypadku naszego rynku nie jest inaczej. Tu rządzą już właściwie samotnie fundusze inwestycyjne zasilane kolejnymi wpłatami ich uczestników. Powoli zaczyna to przypominać bańkę, która w końcu pęknie.

Przekorne nastroje

Fakt istnienia wspomnianej wyżej bańki na rynku funduszy inwestycyjnych w Polsce uświadamiają sobie nasi zarządzający

i analitycy. To właśnie ta kruchość zwyżki sprawia, że mimo utrzymywania się cen przy szczytach cały czas przeważają nastroje pesymistyczne, a co sprytniejsi starają się

złapać szczyt. Było to już tu wielokrotnie sygnalizowane i sytuacja wcale się nie zmienia. Baza jest ujemna w stopniu większym, niżby to wynikało z wartości planowanych do wypłaty dywidend, Wigometr przyjął wartość -60 pkt, a wśród ankietowanych nikt nie

spodziewa się wzrostu wartości indeksu

(o ile dane na stronie GPW są prawidłowe).

To wszystko dzieje się, gdy indeksy znajdują się blisko poziomów rekordowych lub te rekordy są pokonywane i ustanawiane nowe.

Ba, kolejne rekordy nie wpływają na zmianę nastrojów, co widać po stabilnym zachowaniu się LOP. Pewność spadków Rynek zacznie spadać, gdy inwestorzy grający na spadek cen w końcu dadzą za wygraną.

Kolejne wzrosty o 20-30 pkt tego

nie wywołają. To musi być spory ruch cen,

nawet jednorazowy, który spłoszy obecnie

odważnych.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy