Ostatni tydzień na naszym rynku upłynął na świętowaniu. Dwa z pięciu dni spędziliśmy poza rynkiem, co jednak nie znaczy, że brakowało wydarzeń ważnych z punktu widzenia oceny przyszłej koniunktury. Trzeba też pamiętać, że główne rynki światowe pracowały normalnie i wcale nie było tam nudno. W ciągu tego tygodnia pojawiło się kilka ciekawych informacji, dopełniających niedawny raport o dynamice wzrostu gospodarczego USA. W ostatnich dniach poznaliśmy dynamikę wydajności pracy w I kwartale 2007 roku czy raport o stanie rynku pracy w kwietniu. To tylko najważniejsze z całej gamy danych, jakie się ostatnio pojawiły.
Tymi najważniejszymi w tej chwili się zajmiemy. Gdy w Polsce świętowano kolejną rocznicę uchwalenia przez Sejm Wielki Konstytucji 3 Maja, w USA opublikowana została wartość dynamiki wydajności pracy w I kwartale 2007 roku. Oczekiwania nie były wygórowane. Rynek spodziewał się, że wydajność pracy wzrośnie w tempie ok. 0,7 proc. Okazało się, że opublikowana wartość była większa (+1,7 proc.), co przyjęto z zadowoleniem. Dane o wydajności pracy można bowiem traktować jako kolejną część kwartalnego raportu o dynamice PKB USA. Przypomnijmy, że tuż przed długim weekendem dowiedzieliśmy się, że gospodarka USA rozwijała się w I kwartale 2007 roku w tempie 1,3 proc., czyli znacznie wolniej, niż wcześniej sądzono (prognozy mówiły o 1,8 proc). Te słabsze dane o wzroście gospodarczym, a zarazem wyższe od prognoz wskaźniki wzrostu cen sprawiły, że zaczęto się zastanawiać, kiedy pojawią się problemy na rynku pracy. Nikt już raczej nie kalkuluje, czy w ogóle się one pojawią.
Wydajność rośnie wolniej
Wyższa od oczekiwań wydajność pracy została przyjęta przez inwestorów z zadowoleniem, gdyż zmniejsza ona napięcia, jakie pojawiają się, gdy płace rosną szybciej niż inflacja. Wydajność pracy jest tu stabilizatorem (podobny problem mamy także w Polsce). Radość jednak nie powinna być zbyt duża, gdyż wspomniana wydajność jest i tak niższa od notowanej w IV kwartale 2006 roku (wzrost o 2,1 proc). Trend wydajności pracy w ostatnich kwartałach jest malejący, co pogarsza jej stabilizacyjny charakter, a tym samym może sprzyjać przerzucaniu rosnących kosztów zatrudnienia na ceny produkcji i usług oraz zmniejszeniu wydatków przeznaczonych przez przedsiębiorstwa na inwestycje. Innymi słowy, niższa wydajność przy szybkim tempie wzrostu płac powściąga decydentów z banku centralnego przed obniżaniem stóp procentowych.
Nic dziwnego, że obecnie nie oczekuje się, by w czasie najbliższego posiedzenia FOMC miało dojść do zmiany wysokości stóp procentowych. Ze względu na niski wzrost gospodarczy pewnie wielu chciałoby zobaczyć niższe stopy. Nie wydaje się, by były na to w tej chwili jakieś szanse. Ocena gospodarki sporządzona przez Fed jasno wskazuje, że priorytetem w prowadzeniu polityki monetarnej pozostaną procesy inflacyjne, a te - jak wiemy - cały czas są zagrożeniem. Fed pozostaje zdania, że gospodarka nie jest wprawdzie w rozkwicie, ale jakoś sobie radzi i nie ma potrzeby wspomagania pieniężnego, zwłaszcza gdy groziłoby to wzrostem inflacji. Poziom rynkowych stóp procentowych wskazuje, że zmiana wysokości stóp nie jest w najbliższych miesiącach oczekiwana.