Szczęśliwy tydzień, który łączy swój początek z week-endem! Cały naród odpoczywa. Komfort bez porównania lepszy niż ze zwykłym urlopem, kiedy zawsze czuć jednak, że inni pracują nad tym, żeby nasze zaległości były jeszcze większe po powrocie. Polskie majówki to cud boski. Prawie zero e-maili przez tydzień. Prawie zero telefonów, oprócz tych od partnerów i klientów zagranicznych zaniepokojonych wiosenną ciszą w Polsce. Umysł się rozluźnia totalnie. Ale czy bezpowrotnie? Jak ciężko wrócić do pracy w poniedziałek. Najwyższy czas, aby ustalić plan tygodnia i się zmobilizować. Proponuję następujący plan.
Poniedziałek. Dzień Księżyca. Po angielsku Moon-day, po francusku Lune-di, tylko po polsku udało się pominąć księżyc. W Polsce poniedziałek to tylko dzień po niedzieli. A szkoda, bo księżyc symbolicznie bardzo pomaga na początku tygodnia. To symbol refleksji. W poniedziałek należy bilansować działania z poprzedniego tygodnia, rewidować straty i zyski, ustalać plan naprawczy. W poniedziałek powinno się ustalać plan działania na cały tydzień. Ale jeden dzień to nie za dużo. Im bardziej precyzyjny plan, tym lepszy wynik na koniec tygodnia.
Wtorek. Dzień Marsa. Po francusku Mars-di. Po angielsku, wbrew pozorom, według lingwistów to samo - Tuesday znaczy dzień Marsa. A
co Mars symbolizuje? Działa-nie, ostre działanie. Cios zadawany w sedno spraw, ruszenie z kopyta pełną parą. Mars robi piorunujące wrażenie. Już nie ma miejsca na poniedziałkowe rozważania. Musi się coś dziać. Naelektryzowani, naładowani wojennym nastrojem, powinniśmy we wtorek wdać się w wir walki.
Środa. Dzień Merkurego. Po francusku Merc-redi. Po angielsku Wednesday, co zdarza się napisać "wendsday", ponieważ tak to brzmi dla tępego Francuza. Merkury jest bogiem wymiany, zmian i transakcji. Po wtorkowej bitwie następują negocjacje w czasie przerwy w połowie tygodnia. Rozliczamy efekty wtorkowych akcji i szybko zmieniamy to, co się nie sprawdziło. W środy powinniśmy zająć się intensywnie wymianą pomysłów i zasileniem nowymi zasobami energii.