Wczorajsza sesja była faktycznie przedłużeniem "polskiego świątecznego długiego weekendu". Absencja graczy na rynku była wyraźnie widoczna choćby po wartości obrotu, jaki został wygenerowany. Po zakończeniu dnia giełdowego wartość obrotu nie przekroczyła 650 mln zł. Wprawdzie pojawiły się rekordowe wartości indeksu (w trakcie sesji) i kontraktów (tylko na otwarciu), ale niska wartość obrotu wskazuje, że nie jest to wydarzenie szczególnie ważne.
Niska aktywność na wczorajszej sesji to pochodna głównie dwóch czynników. Pierwszym jest prosty fakt, że wczoraj był poniedziałek, a to nie sprzyja śmiałym inwestycjom. Niski obrót na początku tygodnia nie jest czymś wyjątkowym. Do tego należy dodać przerwę świąteczną, jaka miała miejsca w Wielkiej Brytanii. Zamknięcie londyńskiego City jest równoznaczne z odcięciem naszego rynku od większości inwestorów zagranicznych. To właśnie z Londynu pojawia się przeważająca część zleceń inwestorów spoza Polski. Świadomość braku tychże działał zniechęcająco na naszych graczy, co tylko pogłębiało negatywny wpływ przerwy na wyspie.
Notowania na rynku terminowym rozpoczęły się relatywnie wysoko. Tak wysoko, że poziom otwarcia okazał się w konsekwencji poziomem maksymalnym notowań kontraktów tego dnia. Ta początkowa moc popytu prawdopodobnie po części wynikała z dobrych nastrojów, jakie kilka godzin wcześniej panowały na rynku japońskim. Indeks Nikkei rozpoczął tydzień od zwyżki o 1,6 proc. Gdyby to była normalna sytuacja, to faktycznie byłby to powód do rozpoczęcia notowań wysoko. Tym razem była to jednak sytuacja wyjątkowa. Nie wszyscy zapewne pamiętali, że indeks giełdy japońskiej nadganiał zwyżkę indeksów światowych z końcu ubiegłego tygodnia, gdyż notowania w Japonii były przerwane z powodu przerwy świątecznej.
Wydaje się, że o wczorajszym dniu możemy już zapomnieć. Zarówno nowe rekordy nie powinny nas ekscytować, jak również fakt końcowego osłabienia nie powinien szczególnie martwić. Nadal nastroje na rynku nie pozwalają na twierdzenie o obecności optymizmu. Wręcz przeciwnie, cały czas widać pesymizm. Baza trzyma się wartości -40 pkt. Spora część z tego to oczywiście wpływ dywidend, ale trzeba pamiętać, że notujemy rekordy. Rynek powinien kipieć z radości i optymizmu. Tymczasem stale widoczne jest zwątpienie w zwyżkę cen.