Rosja w gospodarczej wojnie z Estonią sięgnęła po broń dużego kalibru. Dla ciężarówek został zamknięty most na rzece Narwa, łączący dwa sąsiednie kraje. Przez tę trasę przechodzi około 70 proc. obrotu towarowego między Estonią i Rosją. Blisko połowa granicy między państwami biegnie przez jezioro Pejpus i Pskowskie. Pojazdy ciężarowe mogą przejeżdżać tylko w dwóch punktach. Rosyjskie Ministerstwo Transportu argumentuje swoją decyzję "potrzebą remontu".
Rosyjskie firmy transportowe zbytnio nie ucierpią na ograniczeniach w ruchu, gdyż wwożą do Estonii jedynie 25 proc. przekraczających granice towarów. Reszta ładunków przypada na zagraniczne przedsiębiorstwa.
Estończycy szacują, że nawet jeśli remont mostu wkrótce zakończy się, to i tak tranzyt zmniejszy się o 20 proc. Według pesymistycznego wariantu wydarzeń, obroty towarowe mogą spaść o 65 proc. Wówczas w 1,3 -milionowej Estonii pracę może stracić 5 tys. osób.
Na bezpłatnych urlopach znajdują się już pracownicy Eesti Raudtee, firmy zajmującej się przewozem ropy. Od czasu wybuchu konfliktu o pomnik żołnierzy radzieckich w Tallinie, tranzyt paliwa spadł o 50 proc. Oficjalna przyczyna to, zdaniem rosyjskich kolei, "remont torów". Remontowa retoryka to niejedyna odpowiedź Kremla na przeniesienie tallińskiego pomnika. W tym tygodniu zlikwidowane zostało połączenie Moskwa -Tallin, które jest rzekomo nierentowne. Drastycznie spadła też liczba rosyjskich turystów w sąsiednim kraju. Przez tydzień była pikietowana estońska ambasada w Moskwie i w efekcie jej pracownicy wstrzymali wydawanie wiz.
Do bojkotu towarów z Estonii wzywali rosyjscy parlamentarzyści. Ich apele poważnie potraktowało wiele sieci supermarketów, które zaczęły wycofywać ze sprzedaży estońskie szproty, mrożonki i słodycze.