Ubiegły tydzień minął pod znakiem presji na spadek indeksów akcji na świecie. Co zniżki te zmieniły w sytuacji technicznej na poszczególnych rynkach? Jeśli spojrzeć na wykres grupującego największe koncerny z Europy Zachodniej indeksu Dow Jones Euro Stoxx 50, to widać, że nie pojawiły się jeszcze żadne istotne sygnały sprzedaży. Indeks co prawda wyraźnie oddalił się od ostatniego szczytu, jednak z drugiej strony nie przełamał wsparcia. Barierą przed głębszymi spadkami są lokalne dołki z drugiej połowy kwietnia (ok. 3850 pkt). Co więcej, praktycznie na tej samej wysokości wypada seria szczytów z lutego. Takie podwójne wsparcie stanowi mocną zaporę przed atakiem niedźwiedzi. Dopóki nie zostanie przebite, należy przyjąć, że utrzymuje się trend boczny. Jeśli jednak indeks znajdzie się poniżej tej bariery, to tym bardziej będzie można prognozować kontynuację przeceny.

Podobne wnioski wysnuć można, analizując np. wykres niemieckiego DAX-a. W jego przypadku nawet nie można mówić o teście wsparć, ponieważ wskaźnik cały czas znajduje się wysoko powyżej lutowego szczytu (7028 pkt).

Nieco inaczej wygląda natomiast sytuacja techniczna indeksów na rynkach wschodzących Europy, chociaż i w ich przypadku trudno o pesymistyczne wnioski. Węgierski BUX jeszcze w czwartek notował historyczny rekord, tak więc praktycznie bezboleśnie zniósł zawirowania na rynkach światowych. W piątek co prawda nieco oddalił się od maksimum, ale większych powodów do obaw nie ma. Kluczowym wsparciem jest szczyt sprzed roku. Obecnie indeks dzieli od niego wciąż bezpieczna odległość.

Najmniej optymistycznie przedstawia się natomiast sytuacja na rynku tureckim, który przed rokiem należał do najbardziej poszkodowanych w wyniku majowego krachu. Tamtejszy indeks ISE100 w końcu kwietnia odbił się od szczytu sprzed roku i od tego czasu nie podjął ponownie próby jego sforsowania. W tym przypadku nie ma więc mowy o trendzie wzrostowym.