W poniedziałek o godzinie 16:35 euro wyceniano na 3,7653 zł, a dolar kosztował 2,7815 zł. Za euro/dolara płacono 1,3538. W piątek o godzinie 17:00 za euro płacono 3,7614 zł, zaś dolara wyceniano na 2,7821 zł. Euro/dolar był kwotowany po 1,3523.

Wypowiedź S. Nieckarza z RPP dla Gazety Prawnej o spowalniającej inflacji i braku konieczności podnoszenia stóp pewnie nieco popsuła humory inwestującym w złote, jednak nie na długo. O faktycznej dynamice cen będą, bowiem mieli oni okazję przekonać się jutro, gdy poznamy odczyt CPI za kwiecień. Spodziewane jest zmniejszenie tempa wzrostu cen do 2,3% r/r, poprzednio odnotowaliśmy wzrost o 2,5%, co nie byłoby zbyt sprzyjające dla złotego.

Sile naszej waluty w najbliższych tygodniach zagrażać będzie proces wypłacania dywidend przez duże spółki giełdowe zagranicznym akcjonariuszom, którzy z pewnością znaczącą część przychodów z tego tytułu wycofają z naszego rynku, doprowadzając do lekkiej wyprzedaży złotego.

Dzisiaj natomiast poznaliśmy dane o deficycie handlowym w I kw. (3,06 mld EUR) oraz dynamice podaży pieniądza M3, która wzrosła o 1,2%, przy oczekiwanych 0,95%. Ich wpływ na kursy był minimalny. (TMS/ISB)