Portfel kredytów bankowych dla klientów indywidualnych był w kwietniu o 39,7 proc. większy niż rok wcześniej - wynika z opublikowanych wczoraj danych Narodowego Banku Polskiego. Z tak dużym przyrostem zadłużenia Kowalskich w bankach nie mieliśmy do czynienia od pierwszych miesięcy 1998 r. Wówczas jednak za część przyrostu kredytów odpowiadała kilka razy większa niż dziś inflacja. Można więc powiedzieć, że tempo akcji kredytowej jest w tej chwili rekordowo szybkie.
Jak na drożdżach rosną nie tylko kredyty dla ludności. Podobnie dzieje się z zadłużeniem firm. Przez kilka poprzednich lat wartość kredytów dla przedsiębiorstw zmieniała się w niewielkim stopniu. W kwietniu tego roku była już o 19,2 proc. większa niż rok wcześniej. To najszybszy wzrost od 1999 roku.
Wzrost zadłużenia to dobra wiadomość dla banków. - Im większe kredyty, tym większe powinny być dochody banków - mówi Piotr Palenik, analityk ING Securities. Zaznacza, że portfele kredytowe rosną już od dłuższego czasu (choć tempo było słabsze) i dlatego oczekiwane większe zyski "są już w cenach" akcji banków. Według danych nadzoru, zysk sektora bankowego wyniósł w I kwartale 3,6 mld zł, o 22 proc. więcej niż przed rokiem. Dziś poznamy m.in. wyniki największego krajowego banku - PKO BP. Analitycy spodziewają się, że przez trzy miesiące był on w stanie zarobić prawie 600 mln zł.
Ale czy wzrost zadłużenia może w przyszłości odbić się czkawką tym wszystkim, którzy dziś pożyczają i zadłużają się na potęgę? - Gdyby doszło do gwałtownego i nieoczekiwanego załamania w gospodarce, to faktycznie można by się tego obawiać. Ale takie ryzyko jest niewielkie - uważa Piotr Bujak, ekonomista Banku Zachodniego WBK. Jego zdaniem, kredyty będą szybko rosnąć jeszcze przez dłuższy czas.