Jakie zmiany szykują się w Resbudzie po objęciu przez Pana stanowiska prezesa?
Zmiany będą, ale nie rewolucyjne. Spółka zakończyła niedawno restrukturyzację. Trzeba jednak usprawnić jej strukturę organizacyjną, aby zwiększyć efektywność działania.
Firma ma wielki potencjał - są nim pracownicy produkcyjni. Naszym celem jest teraz jego efektywne wykorzystanie, dlatego też zamierzamy stosownie zwiększyć wielkość sprzedaży (spółka zatrudnia obecnie około 430 osób).
Koniunktura i pogoda sprzyjają budownictwu. Jak Pan ocenia pierwsze trzy miesiące br. i perspektywy na cały rok?
Pierwszy kwartał tego roku był dla Resbudu lepszy niż pierwsze trzy miesiące 2006 r. Spodziewam się, że tegoroczna sprzedaż będzie rosła w tempie dwucyfrowym (w 2006 r. przychody Resbudu wyniosły 49,3 mln zł.- przyp. red.). Zakładamy też zwiększenie rentowności ze sprzedaży. Koniunktura się rozpędza, a coraz więcej firm budowlanych ma już całkowicie wyczerpane moce produkcyjne. To szansa na uzyskiwanie wyższych marż przez Resbud, który ma jeszcze pewne "rezerwy". Intensywnie pracujemy nad zapełnianiem portfela zleceń. Nie będziemy jednak podpisywać umów za wszelką cenę. Ważna jest odpowiednia rentowność.