Główne amerykańskie indeksy rozpoczęły czwartkową sesję na poziomach zbliżonych do środowego zamknięcia. Jednak już po godz. 16.00 rosły. Pretekstem do tego ruchu stały się dane o sprzedaży nowych domów w USA. W kwietniu sprzedaż wzrosła aż o 16,2 proc. wobec poziomu z marca, gdy osiągnęła ona kilkuletnie minimum. Rynek szacował natomiast wzrost na poziomie
0,2 proc.
Takie dane mogły potwierdzać opinię Sekretarza Skarbu USA Henry Paulsona, że problemy rynku nieruchomości są już w większości przeszłością (tak to mogli początkowo odczytać gracze). Nic bardziej mylnego. Roczna dynamika sprzedaży od ponad roku pozostaje ujemna,
co dotychczas było zjawiskiem charakterystycznym dla wszystkich okresów, kiedy amerykańska gospodarka znajdowała się w recesji.
Znacznie większe wrażenie