W ostatnim tygodniu dwa sądy, uzasadniając wyroki w sprawach wytoczonych Urzędowi Komunikacji Elektronicznej przez Telekomunikację Polską, wydały niekorzystne stanowiska dla Anny Streżyńskiej, prezesa UKE. W poniedziałek Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów uchylając 100 mln kary dla TP stwierdził, że A. Streżyńska została powołana na szefa UKE z naruszeniem prawa (premier wybrał ją z pominięciem listy kandydatów KRRiT). W czwartek Najwyższy Sąd Administracyjny ocenił, że także jako p.o. prezesa UKE nie mogła wydawać postanowień.
Decyzje te nie oznaczają, że szefowa UKE przestała pełnić funkcję, ale mogą rodzić pytania, czy kolejne decyzje A. Streżyńskiej również zostaną zakwestionowane.
Ważny akt
- Anna Streżyńska ma akt powołania, jest prezesem UKE i będzie nim tak długo, czy się to komuś podoba, czy nie, dopóki premier nie uchyli tego aktu - powiedział Jacek Strzałkowski, rzecznik urzędu. I zapowiada apelację, w której UKE będzie powoływać się na wcześniejsze orzecznictwo sądów (w tym SOKiK-u) czy ekspertyzy Rządowego Centrum Legislacyjnego.
Sędziowie zasiali jednak na rynku ziarno niepewności, co - przynajmniej teoretycznie - mogłoby doprowadzić do zastoju w UKE, który dopiero co ogłosił przetarg na wolne częstotliwości 1800 mHz i przymierza się do wydania kolejnych istotnych decyzji dla operatorów. - Chaos na rynku powstałby dopiero wtedy, gdybyśmy zawiesili pracę na kołku - uważa J. Strzałkowski.