Odzwierciedlający koniunkturę na światowych rynkach towarowych indeks CRB Futures pozostaje w wielotygodniowym trendzie bocznym. Zwłaszcza od połowy kwietnia jego wahania są minimalne. Obrazuje to swoistą równowagę między poszczególnymi rynkami. Indeks soi w miejscu mimo galopujących cen ropy naftowej. Do niedawna było dość oczywiste, że jeśli notowania tego surowca idą w górę, to hossa trwa na całym rynku towarowym. Obecnie ta prawidłowość nie obowiązuje choćby z powodu taniejących metali. Te przeciwstawne tendencje sprawiają, że trudno o wskazanie kierunku, w którym może podążyć indeks CRB. Odpowiedzi nie daje analiza techniczna, która obecnie raczej skłania do czekania na wyklarowanie się jasnej tendencji. Takim sygnałem byłoby np. przebicie przez indeks ostatnich szczytów - z początku kwietnia i z końca listopada ub.r. Takie wydarzenie świadczyłoby o powracającej hossie na rynki surowcowe. Na razie nie można jednak przesądzić, że do realizacji takiego właśnie scenariusza dojdzie. Obserwacja indeksu CRB jest istotna nie tylko dla inwestorów zaangażowanych na rynkach towarowych lub lokujących w spółki z nimi związane. Ta dość abstrakcyjna konstrukcja (w której do "jednego worka" wrzucone zostały ceny choćby ropy, kukurydzy i soku pomarańczowego) jest uważana za dobrą wskazówkę co do zmian rentowności papierów skarbowych. Faktycznie, dochodowość 10-letnich amerykańskich obligacji podobnie jak CRB jest znacznie niższa niż na szczycie w połowie 2006 r. Ewentualne przebicie przez CRB wspomnianego oporu może pociągnąć za sobą również wyraźny wzrost rentowności obligacji.