Amerykańska gospodarka w minionym kwartale rozwijała się w tempie 0,6 proc., najwolniej od ponad 4 lat. Główne przyczyny znaczniejszego niż przewidywano spowolnienia to zapaść w budownictwie mieszkaniowym, większy deficyt handlowy i zmniejszenie zapasów w przedsiębiorstwach.
Wzrost PKB okazał się najmniejszy od ostatniego kwartału 2002 r. i o ponad połowę mniejszy od 1,3 proc. pierwotnie szacowanych przez Departament Handlu. Z tak marnym wynikiem poprzedni kwartał może okazać się najniższym punktem obecnego cyklu koniunkturalnego amerykańskiej gospodarki, bo z najnowszych raportów wynika, że spółki więcej wydają na inwestycje, a ogołocone magazyny zmuszają fabryki do zwiększenia produkcji. Również bank centralny podtrzymał prognozy, że w drugim półroczu i w przyszłym roku amerykańska gospodarka będzie rozwijać się szybciej.
Wczorajsza korekta jest wynikiem większego deficytu w handlu zagranicznym i mniejszych zapasów niż rząd szacował przed miesiącem. Deficyt wyniósł 611,8 miliarda dolarów, zmniejszając PKB o 1 pkt proc., dwa razy bardziej niż pierwotnie podano. Zapasy spółek okazały się mniejsze o 4,5 mld USD, a nie większe o 14,8 mld USD i rewizja tego wyniku zmniejszyła tempo wzrostu PKB o kolejny punkt procentowy.
Wzrost wydatków konsumpcyjnych był jednym z nielicznych czynników, które utrzymały rozwój gospodarki. Wydatki te generują około 70 proc. PKB Stanów Zjednoczonych i okazały się większe o 4,4 proc. niż przed rokiem, a nie o 3,8 proc., jak poprzednio podano.
Wyniki za I kwartał zapowiadają, że Fed nie podniesie stóp, co giełda przyjęła dobrze. Na pewno do żadnej podwyżki nie dojdzie na najbliższym posiedzeniu Federalnego Komitetu Otwartego Rynku. Mimo że inflacja, uważana przez to gremium za największe ryzyko, wyniosła w I kwartale 2,2 proc. Nie mieściła się zatem w preferowanym przez szefa Fed przedziale 1-2 proc., ale też nie była większa niż pierwotnie szacowano, mimo droższej niż przed rokiem ropy naftowej.