Dylematy interpretatora

Dane o produkcji przemysłowej stają się coraz mniej jednoznaczne

Aktualizacja: 20.02.2017 01:14 Publikacja: 05.06.2007 09:55

Powoli wkraczam w wiek, w którym człowiek zyskuje prawo do tego, by ponarzekać na to, jak to kiedyś było dobrze, a jak teraz jest niemiło. I prawa tego nie zawaham się użyć. Bo rzeczywiście kiedyś wiele rzeczy było prostszych.

Choćby taka produkcja przemysłowa. Kiedyś każdy wiedział, że wysoka produkcja przemysłowa to negatywny sygnał dla obligacji. Stała za tym bardzo prosta zasada. Wyższa produkcja to potencjalnie wyższa inflacja. To z kolei oznacza wyższe stopy procentowe, a więc niższe ceny obligacji. Proste jak budowa cepa.

Ale jak to bywa w ekonomii rzeczy nigdy nie są tak proste, jakby się wydawało na pierwszy rzut oka. Jakiś czas temu Rada Polityki Pieniężnej zasugerowała, że wzrost wydajności przewyższający wzrost wynagrodzeń jest tym czynnikiem ograniczającym ryzyko inflacyjne, na który będzie zwracać szczególną uwagę.

Trudno się z tym nie zgodzić. Jednak wziąwszy pod uwagę, że im wyższa produkcja, tym wyższa wydajność, powyższa sugestia oznacza, że dotychczasowa ocena danych produkcyjnych uległa odwróceniu. Rynki szybko przyswoiły, że wyższa produkcja może być również dobrym znakiem dla obligacji. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie...

No właśnie, trochę zamętu wprowadziły kwietniowe dane o produkcji przemysłowej, które okazały się dużo słabsze od oczekiwań. W związku z tym pojawił się wyraźny dysonans poznawczy. Czy niska produkcja zwiększa szanse na podwyżki stóp (gdyż wzrost wydajności spadł poniżej tempa wzrostu płac), czy wprost przeciwnie (jako że słabsza produkcja może sygnalizować pogorszenie sytuacji gospodarczej, a więc mniejsze ryzyko inflacyjne)? Komentarze, które pojawiły się po publikacji wspomnianych danych, pokazały, że prawie jednomyślnie rynki powróciły do "kanonicznej" interpretacji danych produkcyjnych, stwierdzając, że niższa dynamika produkcji przemysłowej odsuwa ryzyko podwyżek stóp procentowych.

I komu tu wierzyć? Radzie, która w swym komunikacie uzasadniającym podwyżkę stóp wyraźnie napisała, że: "W najbliższych miesiącach Rada będzie bacznie obserwować relację tempa wzrostu wynagrodzeń do dynamiki wydajności pracy", wyznaczając tym samym jasne kryterium oceny przyszłych danych produkcyjnych? Czy też mądrości rynkowej, która sugeruje zgoła odmienną ich interpretację?

Dylematy powyższe można potencjalnie rozwiązać, stosując prostą regułę mówiącą, że jeśli mamy do czynienia z jedynie przejściowym spowolnieniem produkcji (jak to zapewne miało miejsce w kwietniu), to "wiążąca" pozostaje interpretacja Rady Polityki Pieniężnej. Jeśli natomiast gorsze wyniki przemysłu zapowiadają przełom w postaci trwałego i znacznego spowolnienie wzrostu gospodarczego (co w tym momencie jest mało prawdopodobne), to rację ma mądrość ludowa przewijająca się w rynkowych komentarzach.

Choć powyższa zasada całkiem sensownie pozwala oddzielić ziarno od plew, to nie zmienia to faktu, że dane produkcyjne straciły swą dawną jednoznaczność jako wskaźnik sugerujący określony kierunek zmian stóp procentowych. A ich interpretacja powoli staje się zajęciem równie karkołomnym, jak analiza przeżyć podmiotu lirycznego "Buta w butonierce".

A kiedyś było tak lekko, łatwo i przyjemnie...

GŁÓWNY EKONOMISTA FORTIS BANKU

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy