Giełda w Tokio powróciła do zarzuconych jakiś czas temu planów przeprowadzenia oferty publicznej swoich akcji. Chce mieć lepszą pozycję w dobie konsolidacji operatorów rynków kapitałowych na świecie.
Pierwszym krokiem był wybór doradców. W sprzedaży papierów i wprowadzeniu ich na własny parkiet Tokyo Stock Exchange (TSE) pomogą amerykański bank inwestycyjny Morgan Stanley oraz dwie japońskie instytucje: Nomura Holdings i Daiwa Securities.
W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy na całym świecie ogłoszone zostały przejęcia giełd warte w sumie 36 miliardów dolarów. Bez wątpienia najważniejszym wydarzeniem stało się połączenie New York Stock Exchange i paneuropejskiego Euronextu. Giełda w Tokio też musi wziąć się za akwizycje, jeśli chce się liczyć w skali globalnej. Już teraz, choć jest największa w Azji pod względem kapitalizacji notowanych spółek, wyraźnie przegrywa z rynkiem w Hongkongu, jeśli chodzi o przyciąganie nowych emitentów. W Hongkongu w ostatnim roku firmy pozyskały 67 mld USD z emisji akcji, trzy razy więcej niż w Tokio.
- Możliwe, że w przyszłości będziemy uczestniczyć w akwizycjach - powiedział Taizo Nishimuro, prezes Tokyo Stock Exchange na piątkowej konferencji prasowej.
Zdaniem Nishimuro, do oferty akcji jego giełdy nie dojdzie jednak wcześniej niż w grudniu 2008 r. W zeszłym roku TSE zarobiła na czysto 20 mld jenów, czyli 165 mln USD. Biorąc pod uwagę średni wskaźnik cena/zysk dla spółek z japońskiej giełdy, jej kapitalizacja mogłaby sięgać w tej chwili 3,8 mld USD.