Jak zauważyła posłanka Anna Sobecka, polski parlament zgodził się na ratyfikację traktatu lizbońskiego 1 kwietnia, więc nie tylko w prima aprilis, ale w dodatku w dniu urodzin tego zdrajcy Judasza, co musi mieć jakieś symboliczne znaczenie. Już następnego dnia na stronach gospodarczych polskich mediów pojawiły się dwie informacje, które trudno ze sobą logicznie połączyć.
Pierwsza z nich powiada, że Polacy nie chcą już dłużej pracować u brytyjskich farmerów, bo ci płacą im mniej, niż płaciliby takim samym jak oni pracownikom, ale Anglikom. Anglicy z kolei nie mają zamiaru pracować za stawki, które farmerzy gotowi są im płacić. Sytuacja jest więc patowa. Polacy nie chcą być wyzyskiwani przez Anglików, widać za to wyraźną gotowość tzw. dumnych synów Albionu do wyzyskiwania Polaków. W efekcie mamy do czynienia z falą wyjazdów naszych rodaków z Wielkiej Brytanii, choć przecież przybyli tam za pracą.
Informacja druga, z Niemiec. Jakże diametralnie inna. Otóż okazało się, że polscy robotnicy budowlani pracujący za Odrą też dostają za mało i federalne przepisy nakazały firmom podnieść im stawki do wysokości stawek pracowników niemieckich. Tu jednak zaczynają się różnice. Otóż nasi rodacy zaprotestowali, deklarując gotowość pracy nawet za pieniądze o połowę mniejsze niż rodowici Niemcy. Bo za niemieckie stawki Niemcy zatrudnią Niemców. Europejski Trybunał Sprawiedliwości przychylił się do tej argumentacji, uchylił niemieckie przepisy i Polacy mogą już pracować za grosze. Nie muszą wyjeżdżać z Niemiec, mając gwarancję, że będą nadal wyzyskiwani na miejscu zgodnie ze swoimi oczekiwaniami.
Powie ktoś, że nie ma nad czym deliberować. Polacy, którzy nie chcą być wyzyskiwani przez Anglików i nie mają nic przeciwko zawłaszczaniu wartości dodanej ich pracy przez Niemców, powinni przenieść się z podlondyńskich farm na niemieckie place budowy. Ot i wszystko. Pozornie tak. Ciągle jednak nierozstrzygnięta pozostaje kwestia, dlaczego polscy robotnicy, nawet jeśli godzą się na wyzyskiwanie, wolą być wyzyskiwani przez Niemców, a nie przez Brytyjczyków?
Uzupełnienie wywodu o argumenty historyczne nie wyjaśnia niczego. Relacje z Anglikami mieliśmy na przestrzeni wieków mimo wszystko lepsze niż z Niemcami. Brytyjczycy na przykład nigdy na nas nie napadli, a Niemcy i owszem. Co prawda mamy prawo uważać Anglików za naród niewdzięczny, który nie potrafił docenić zasług polskich lotników w dziele ratowania ich kraju podczas II wojny światowej, ale mieszanie tego do zbiorów płodów rolnych 60 lat po wojnie wydaje się dość małostkowe.