In vino veritas - w winie prawda - głosi znana łacińska sentencja. Jednak w okresie od kwietnia do końca czerwca w beczkach leżakujących w piwnicach rozsianych po północnej części regionu Bordeaux we Francji kryje się wielka tajemnica. Tajemnica, ale także wielki kapitał, który procentuje nie tylko dzięki zawartemu w winie alkoholowi. Już dawno dostrzegli to inwestorzy na całym świecie. Czy także Polacy mogą zarobić na kupowaniu i przechowywaniu tego szlachetnego trunku? Jakie stopy zwrotu można osiągnąć na tym rynku?
[srodtytul]Jakość gwarantuje Napoleon III[/srodtytul]
Inna często powtarzana maksyma mówi, że im wino starsze, tym lepsze. Nie opatruje się go jednak zazwyczaj bardzo istotnym zastrzeżeniem. Tylko najlepsze i najdroższe wina mogą się szlachetnie zestarzeć i po dwudziestu latach zyskać, a nie stracić na wartości. Co więcej, jeśli butelka wina ma stanowić perspektywiczną inwestycję, powinna pochodzić z jednej spośród najlepszych winnic z północnej części francuskiego regionu Bordeaux. Najlepiej tych docenionych jeszcze w 1855 r. przez Napoleona III. Powstała wtedy pierwsza klasyfikacja tych trunków, w której do dziś zaszły? dwie zmiany.
W miesiącach wiosennych rynek winny przeżywa ożywienie. Handluje się wtedy kontraktami terminowymi na trunki leżakujące w beczkach. Tak zwana inwestycja en primeur polega na zakupie wina na dwa, trzy lata przed rozlaniem do butelek. Dzięki temu można kupić alkohol znacznie taniej (w przypadku "największych" win jest to czasem jedyny sposób, aby móc je w ogóle kupić), jednak inwestor podejmuje większe ryzyko. Wtedy bowiem dokonuje się jedynie pierwszych ocen wina z poprzedniego rocznika, na których podstawie tworzone są pierwsze cenniki i oferty. Ostateczną ocenę wino otrzyma dopiero po rozlaniu do butelek.
[srodtytul]Prawdziwie "płynne" fundusze[/srodtytul]