Ceny nowych mieszkań spadną, wzrosną czy może pozostaną na tym samym poziomie - debatują analitycy. Dokładnie rok temu mieliśmy szczyt hossy w budownictwie mieszkaniowym. - Jednak kupujący przekonali się, że ceny w wielu miejscach osiągnęły nieuzasadniony poziom - pisze Robert Chojnacki, prezes zarządu redNet Consulting. Od grudnia 2007 r. zanotowano spadek sprzedaży, ale ceny pozostały te same. - W ostatnich miesiącach zauważyliśmy, że deweloperzy, którzy zeszli z ceny, poprawili sprzedaż - dodaje Chojnacki.

Jednak zdaniem Grzegorza Bacińskiego, analityka Home Broker, istnieje kilka powodów, dla których nowe mieszkania wcale nie muszą być tańsze niż dotychczas. Jak twierdzi, problem tkwi w przewadze popytu nad podażą. Przede wszystkim chodzi o deficyt lokali budowanych. - Braki mieszkaniowe kształtują się na poziomie 1,5 mln jednostek - szacuje Grzegorz Baciński. - Do 2020 r. liczba gospodarstw domowych wzrośnie o 28 proc. - zwracają uwagę analitycy agencji AG. Drągowski. Co więcej, w opinii Bacińskiego, na rynek wchodzi wyż demograficzny, co doprowadzi do zwiększenia popytu. - Przeciętna liczebność roczników w wieku 20-35 lat to w Warszawie około 29 tys. osób, mieszkań w stolicy czeka natomiast 15 tys. - mówi Baciński. - Taka sytuacja nie sprzyja spadkom cen - podkreśla.- Deficyt jednak nie oznacza, że są chętni na mieszkania po oferowanych obecnie cenach - zauważa jednak Emil Szweda, analityk rynku nieruchomości z Open Finanace. Według raportu redNet Consulting, średnia cena ofertowa mieszkania w ośmiu największych miastach wyniosła na koniec czerwca 8268 zł za metr kwadratowy.

Zdaniem Szwedy deweloperzy nie są w dobrej sytuacji, bo zbudowali więcej niż rynek jest w stanie wchłonąć. - Firmy zaczęły nawet kusić klientów rozmaitymi promocjami, jak wykończenie czy garaż gratis - pisze Chojnacki. - Mieszkania mogą ponownie drożeć, dopiero po obniżeniu kosztów kredytu - dodał Szweda. Baciński twierdzi jednak, że w pożyczkach hipotecznych nastąpiła stabilizacja. Tezę analityka mogą potwierdzać opublikowane wczoraj badania Narodowego Banku Polskiego, według których banki spodziewają się wzrostu popytu na kredyty mieszkaniowe w trzecim kwartale 2008 r.

- Kolejnym argumentem za tym, że ceny mieszkań nie muszą spaść, jest dynamiczny wzrost wynagrodzeń i bogacenie się Polaków - mówi analityk Home Broker.

Zdaniem Bacińskiego można także spodziewać się, że wracający z emigracji Polacy część swoich oszczędności przeznaczą na zakup mieszkań.