Przychody z prywatyzacji na koniec lipca wyniosły 378 mln zł (w ujęciu brutto), a zapisany w budżecie plan na ten rok to 2,3 mld zł. Resort skarbu od początku roku wywiązał się więc z niecałych 16,5 proc. zobowiązań prywatyzacyjnych. Tymczasem jeszcze w I kwartale przedstawiciele kierownictwa ministerstwa mówili, że można uzyskać ze sprzedaży państwowych spółek nawet dwa razy więcej przychodów, niż zapisano w tegorocznym budżecie.
Dla porównania, na koniec lipca 2007 roku, kiedy resortem skarbu kierował krytykowany za wstrzymywanie prywatyzacji Wojciech Jasiński (PiS), wpływy brutto z prywatyzacji wyniosły 1,08 mld zł, czyli około 30 proc. całorocznego planu, ustalonego na poziomie 3 mld zł.
Gdyby do końca tego roku prywatyzacja była prowadzona w takim samym tempie, jak dotychczas, to na koniec grudnia wpływy z jej tytułu sięgnęłyby niecałych 650 mln zł brutto. Nawet jeśli przychody nie ukształtują się na aż tak niskim poziomie, to i tak już wiadomo, że nie uda się sprzedać akcji wszystkich z ponad 300 spółek zaplanowanych do prywatyzacji w tym roku.
Trudny rynek na GPW
Plany ministerstwa skarbu, na razie, dość mocno pokrzyżowała niekorzystna koniunktura giełdowa. Z tego m.in.powodu na później przełożono debiut grupy energetycznej Enea (ma przeprowadzić nową emisję za około 3 mld zł), planowany na połowę roku. Istnieją przypuszczenia, że decyzja zapadła po ofercie publicznej Zakładów Azotowych Tarnów, których akcje tylko w pierwszych dniach notowań straciły na wartości kilkanaście procent.