Weekendowa Analiza Futures

Aktualizacja: 26.02.2017 15:19 Publikacja: 17.08.2008 14:50

Ubiegły tydzień giełdowy nie przyniósł większych zmian na warszawskim

rynku. Także na Zachodzie zmiany cen akcji były raczej umiarkowane. Nieco

więcej działo się na rynku walutowym. Dolar kontynuował umacnianie się z

konsekwencjami na rynkach surowcowych, a złotych słabł. Pojawiło się parę

ciekawych publikacji, z których przynajmniej dwie można uznać za

zaskakujące. Fakt skróconego tygodnia w Polsce niewiele tu zmienia. Wraz

ze wszystkimi rynkami pozostajemy w zawieszeniu kreślonej korekty, która

trwa już miesiąc.

Ceny kontraktów dołek bessy wyznaczyły 15 lipca. Od tej chwili udało się

popytowi je podnieść o niespełna 400 pkt. W porównaniu ze skalą bessy nie

jest to wiele, ale biorąc pod uwagę jedynie jej drugą fazę, to zniesienie

sięgnęło 50 proc. Jak wiemy okolice 2800 pkt. były także ważne z innych

powodów. Faktem jest, że ceny tego poziomu nie osiągnęły, a tuż pod nim

wykreśliły formację podwójnego szczytu. Wprawdzie spadek, jaki się po tej

formacji pojawił ma wielkość wystarczającą, by stwierdzić, że minimum

ruchu zostały wypełnione, to jednak nie ma pewności, czy przecena nie

będzie kontynuowana. Wcześniej przypuszczałem, że podejście w okolice

tejże formacji, jakie miało ostatnio miejsce, będzie czymś więcej niż

tylko ruchem powrotnym. Na razie jednak nic na to nie wskazuje. Ceny

sięgnęły poziomu wybicia i ponownie zaczęły spadać. Zachowanie rynku jest

więc typowe dla ruchu powrotnego, a więc należy się liczyć z możliwością

dalszego spadku cen. Obecnie nadzieje byków związane są ze wsparciem w

okolicach 2600 pkt. Póki ten poziom się trzyma, wszystko jest jeszcze

możliwe. Niestety czynniki około rynkowe raczej nie sprzyjają śmiałym

akcjom popytu.

Trwające od dwóch tygodni osłabienie złotego w połączeniu z umacnianiem

się dolara hamuje zapędy byków. Na razie rynki wschodzące nie są na

pierwszym miejscu zainteresowania kapitałów globalnych. Nie sprzyja nam

powiązanie z gospodarką europejską, która notuje coraz słabsze wyniki.

Prognozy mówią nawet o recesji w strefie euro i o poważnym spowolnieniu w

krajach naszego regionu. Wprawdzie u nas recesji raczej nie należy

oczekiwać, ale na wielkie zakupy także nie ma co liczyć. Gdy popyt na

akcje spada w krajach rozwiniętych, to tym bardziej spada w krajach o

większym ryzyku inwestycyjnym. Zależność jest tu prosta. Gdy jest dobrze,

to rośniemy mocniej, a gdy jest źle, to spadamy szybciej. Jeszcze lepiej

to widać w przypadku indeksu w Szanghaju. Długofalowe perspektywy dla Chin

są dobre, co nie przeszkadza, by główny indeks chińskich akcji spadł od

szczytu 60 proc. I wcale nie jest powiedziane, że to koniec tego ruchu.

Obecnie indeks ten znajduje się w okolicy 2400 pkt. a niektórzy oczekują

spadku do okolic 1800 pkt.

Wróćmy na chwilę do wątku z początku tekstu, a mianowicie do wspomnianych

dwóch zaskoczeń tego tygodnia. Pierwszym z nich byłą duża niższa od

prognoz dziura w amerykańskim bilansie handlowym. Mimo wysokich cen ropy

naftowej dynamika eksportu okazała się na tyle duża, że zniwelowała w

znacznej części zmianę wartości importu. Jedną z głównych przyczyn tego

stanu rzeczy jest oczywiście niska wartość dolara. Jest, choć ostatnio

dolar szybko się umacnia. Słaby dolar sprzyja amerykańskiemu eksportowi,

co sprawia, że ten sektor jest obecnie główną podporą amerykańskiej

gospodarki. Raz, że wynik w wymianie handlowej się poprawia, a dwa, że

firmy osiągające gros przychodów z zagranicy mają się znacznie lepiej od

tych, które swoje przychody opierają głównie na rynku wewnętrznym. Ta

poprawa jest z pewnością dobrą wiadomością, ale niestety nie wartości dolara też można

powiedzieć, ale na razie ostatnie umocnienie wydaje się być zbyt małe, a

już z pewnością zbyt krótkotrwałe, by uznać, że jesteśmy w fazie

długoterminowej fali umacniania się amerykańskiej waluty.

Drugą niespodzianką tego tygodnia jest wyższa od prognoz wartość

amerykańskiej inflacji. Także i tu słowo niespodzianka jest nieco na

wyrost, bo tak słaby dolar wspomagał eksporterów, co musiało przełożyć się

na wartość deficytu handlowego, tak wystarczająco wiele mówiło się o

zagrożeniu wyższą inflacją, by nie być zaskoczonym jej wzrostem. Można

przyjąć, że część umocnienia się dolara to właśnie efekt wyższej inflacji,

a więc wzrost oczekiwań co do daty pierwszych ruchów zacieśniających

politykę pieniężną w USA. Wydaje się jednak, że obawy inwestorów o

inflację w Stanach nie są aż tak silne. Wydaje się, że za wzrostem

wartości dolara w większym stopniu stoi zainteresowanie amerykańskimi

papierami skarbowymi. Tu mamy bowiem kolejny tydzień spadku i rentowności.

Wyższa inflacja, owszem zaniepokoiła, ale zapewne wytłumaczono to sobie

impulsem wynikającym z zastrzyku gotówki, jaki pojawił się na rynku w

wyniku programu rabatów podatkowych. Poza tym spadające ceny ropy i

słabnący rynek pracy to czynniki zmniejszające presję inflacyjną. Można

mieć wątpliwości do takiego podejścia, ale z rynkiem się nie dyskutuje.

Na koniec rzućmy okiem na dane, jakie pojawiły się w piątek. Wskaźnik

aktywności w rejonie Nowego Jorku okazał się wyższy od prognoz. Pewnie ta

wiadomość wielu mile zaskoczyła, ale faktycznie nie jest to tak pomyślana

publikacja. Za wzrost głównego wskaźnika odpowiada w zdecydowanym stopniu

wzrost subindeksu zapasów. Ten wzrósł bowiem aż o ponad 20 pkt. Spadł za

to subindeks nowych zamówień. Nieznacznie wzrósł subindeks zatrudnienia (o

1,8 pkt.), ale pozostał on drugi miesiąc z rzędu w strefie wartości

ujemnych (-4,5 pkt.), co wydarzyło się ostatnio w 2003 roku. Zatem i tak

średnio wiarygodny nowojorski wskaźnik tym razem jest jeszcze mniej

wiarygodny. Z wieszczeniem poprawy w przemyśle lepiej poczekać do

publikacji pozostałych wskaźników regionalnych.

Produkcja przemysłowa w USA wzrosła w lipcu o 0,2 proc., ale istnieje

ryzyko, że ta poprawa nie będzie trwała zbyt długo. Pomocny tu może być

wspomniany wyżej bilans handlowy. Dobra sytuacja w branży eksportowej nie

tylko nie jest wystarczającą, ale i ona może wkrótce ucierpieć. Analitycy

Economy.com przypominają szczegóły publikacji lipcowego wskaźnika ISM,

który może sygnalizować przyszłe osłabienie branży eksportowej. Na rynek

wewnętrzny amerykańskie firmy nie mają co liczyć, co pokazują ostatnie

wskaźniki konsumpcji. Opublikowany w piątek wskaźnik nastrojów okazał się

nieznacznie lepszy od prognoz. Ta niewielka różnica może cieszyć, bo za

ten wzrost odpowiada m.in. wzrost subindeksu oczekiwań konsumentów, który

jest wyraźnie skorelowany ze zmianami wielkości konsumpcji. Wzrost

subindeksu wyniósł 3,3 pkt. Analitycy są sceptyczni co do trwałości tej

zwyżki. Zwracają uwagę, że może za tym stać fakt spadających cen surowców

energetycznych, które także są powiązane z wielkością konsumpcji

(oczywiście współczynnik korelacji jest ujemny). Ten czynnik na razie

trudno uznać za stały.

Kamil Jaros

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy